• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Jestem zbyt biedna, by kupować produkty niskiej jakości", czyli jak jedzą młodzi

Magda Mielke
10 czerwca 2024, godz. 16:00 
Opinie (177)
Młodzi ludzie stawiają na jakość i na jedzeniu oszczędzać nie zamierzają. Młodzi ludzie stawiają na jakość i na jedzeniu oszczędzać nie zamierzają.

Wędzony łosoś, kozie sery, szparagi i czereśnie, rzemieślnicze pieczywo zamiast chleba z marketu i bataty zamiast ziemniaków - tak jedzą młodzi. Milenialsi i zetki na produktach spożywczych nie oszczędzają. Chcą jeść zdrowo i jakościowo, więc na zakupy chadzają na bazarki zamiast do dyskontów. Mimo wysokich cen nie rezygnują też z odwiedzania restauracji, pubów czy kawiarni. Jak mówią - są za biedni, żeby oszczędzać na jedzeniu.



Ile miesięcznie wydajesz na jedzenie?

Każde pokolenie wzrastało i rozwijało się w innych okolicznościach historycznych, gospodarczych czy społecznych, co przekładało się inne priorytety. Jedni młodo zakładali rodzinę i marzyli o własnych biznesach, inni chcieli robić karierę, kupować mieszkaniasamochody. Najmłodsze pokolenia pracują, żeby żyć - nie na odwrót. Jak wskazują najnowsze badania, również w kwestii wydatków znacznie różnią się od starszych generacji.

Z danych opublikowanych przez agencję Bloomberg wynika, że młodzi to, co zarobią, wydadzą. Nie ograniczają wydatków tak jak starsi - wolą wydawać, niż gromadzić kapitał. Zetki są jedyną grupą wiekową, która każdego miesiąca w ciągu ostatnich dwóch i pół roku wydawała więcej niż 12 miesięcy wcześniej.


Wyjaśnienie tej sytuacji można znaleźć w raporcie Mediahub, badającym nastroje konsumenckie w obliczu inflacji: pokolenie Z po doświadczeniach z lockdownami w czasie pandemii nie chce już tracić czasu na oszczędzanie. "Członkowie pokolenia Z częściej niż inne pokolenia łączą ambicje finansowe z pragnieniem wygodnego życia" - mówią autorzy badania.

Jak wynika z badania przeprowadzonego przez firmę McKinsey & Company, dotyczącego współczesnych trendów zakupowych, najmłodsze pokolenie znacznie więcej wydaje na artykuły spożywcze i nie wyobraża sobie, żeby było inaczej. Ankietowani w różnym wieku, od pokolenia baby boomers po generację Z, odpowiadali na pytanie, na jakie produkty mają zamiar wydawać w tym roku pieniądze. Jak się okazuje, pokolenie milenialsów i zetek, w przeciwieństwie do starszych pokoleń, priorytetowo traktuje wydatki na artykuły spożywcze. Badacze wyjaśniają, że młodzi ludzie wolą kupić jedzenie i napoje dobrej jakości, niż wydać pieniądze na ubrania czy podróże.

Ile kosztuje utrzymanie studenta? Ile kosztuje utrzymanie studenta?
Do podobnych wniosków już wcześniej doszli autorzy badania SW Research "Oszczędzanie młodych", w którym sprawdzano sytuację ekonomiczną osób w przedziale wiekowym 18-35. Wyniki pokazały, że młodzi najczęściej wydają pieniądze na jedzenie w imię zasady "żyje się tu i teraz", a formą oszczędności nie jest dla nich jedynie odkładanie części zarobków na przyszłość, ale również: porównywanie cen produktów przed kupnem, niemarnowanie jedzenia, kupowanie tylko tych ubrań, których naprawdę potrzebują, oraz kupowanie rzeczy na wyprzedażach, korzystanie z bonów rabatowych i promocji.

Młodzi najczęściej wydają pieniądze na jedzenie w imię zasady "żyje się tu i teraz". Młodzi najczęściej wydają pieniądze na jedzenie w imię zasady "żyje się tu i teraz".
Zapytaliśmy naszych czytelników z pokolenia milenialsów i Z o to, jakie mają podejście do wydatków na jedzenie.

- Jedni mają drogie hobby, dużo podróżują, my jesteśmy foodies - opowiadają Agata i Przemek, którzy od paru lat mieszkają w Trójmieście. - Oboje pochodzimy z małych miejscowości na Mazurach, gdzie nie było dużego wyboru knajp. M.in. dlatego zdecydowaliśmy się przenieść do Trójmiasta, żeby korzystać z tutejszego gastro. Jadamy na mieście kilka razy w tygodniu, chętnie odwiedzamy nowe lokale i szukamy kulinarnych ciekawostek. Sami też gotujemy. Nie odmawiamy sobie różnych zachcianek, bo jest to nasza największa przyjemność. Jeśli mamy ochotę, to kupujemy poza sezonem truskawki czy borówki, wybieramy jajka z wolnego wybiegu i malinowe pomidory zamiast tych zwykłych, po pieczywo jeździmy do rzemieślniczej piekarni, kawę zamawiamy bezpośrednio z ulubionej palarni. Zwracamy uwagę na to, gdzie dany produkt został wyprodukowany i jaki ma skład - opowiadają.
- W ciągu ostatniego roku bardzo ograniczyłam wyjścia do restauracji. Kiedyś każda randka sprowadzała się do jedzenia w knajpach: obiad albo kolacja, winko albo drineczek, do tego deserek. Ale inne były ceny - 100 zł na parę wystarczało. Teraz się robi z tego już 200 zł. Zamiast tego zaczęłam sama więcej gotować. Nie powiem, dogadzam sobie, ale coś z życia trzeba mieć, a jedzenie jest dla mnie jedną z większych przyjemności. Inni zwiedzają świat, a ja mam moje deski serów i krewetki na kolację - mówi Ola, 26-letnia mieszkanka Gdańska.
Nie stać mnie, by chodzić do kiepskich restauracji Nie stać mnie, by chodzić do kiepskich restauracji
Podobne podejście prezentuje Konrad:

- Zamiast więcej za mniej, wolę mieć mniej za tyle samo. Np. wraz z końcem studiów i rozpoczęciem stałej pracy przestałem tyle imprezować. Kiedyś potrafiłem w jeden wieczór wydać nawet 200-300 zł. Wyjście na miasto oznaczało kilka piw, jakieś shoty, czasem płatny wstęp do klubu, na koniec obowiązkowo kebab i powrót uberem. Dzisiaj wolę wypić piwo w domu, obejrzeć mecz czy film. Nie szkoda mi więc kasy na kraftowe piwo - dwa, trzy takie piwa to 50-60 zł. I tak jestem parę stów miesięcznie do przodu - tłumaczy Konrad, 28-latek z Gdyni.
- Staram się jeść zdrowo, a przy tym tanio, ale nie omijam droższych produktów. Ostatnio mam fazę na szparagi, uwielbiam też awokado i halloumi. Mój budżet na wydatki spożywcze w miesiącu to 800-1000 zł. Dużo oszczędzam, ograniczając jedzenie na mieście. I póki mnie stać, staram się kupować to, na co mam ochotę, co jest smaczne i dobrej jakości, a nie na wszystkim oszczędzać. Dużo moich znajomych ze studiów je jak najtaniej, żywią się kanapkami, tostami, gotują makarony na kilka dni. Ja tak nie chcę - mówi Kinga, 22-letnia studentka logistyki.

A gdzie zakupy robią młodzi? Wielu z nich świadomie unika dyskontów. Bazarki, sklepy ekologiczne i specjalistyczne delikatesy to ich ulubione miejsca zakupów.

- Starzeję się. Kiedyś piątkowe wyjście na miasto kończyło się nad ranem w sobotę. Teraz lubię wrócić do domu jeszcze przed północą, bo mam swoje poranne sobotnie rytuały. Jednym z nich jest wizyta na hali targowej. Świeże warzywa, owoce, mięso od rzeźnika... Mam już nawet swoje ulubione stoiska - śmieje się Filip, 29-letni programista z Gdyni. - Sporo trenuję, przywiązuję wagę do zdrowego odżywiania i nie chcę wpychać w siebie śmieci. Widzę, że od kiedy przykładam większą wagę do diety, lepiej się czuję, lepiej sypiam i mam zdecydowanie więcej energii.

Jak tłumaczą młodzi ludzie, oszczędzanie na jedzeniu to pozorna oszczędność.

- Śmieję się, że jestem za biedna, żeby kupować tanie produkty, o słabych składach i beznadziejnej jakości. Przecież tanie śmieciowe jedzenie, wysoce przetworzone ani nie smakuje, ani nie ma wartości odżywczych. Tylko psujemy sobie zdrowie. Dbam o siebie - chodzę na siłownię, psychoterapię, do kosmetyczki, kupuję dobre kosmetyki, biorę suplementy, dlaczego miałabym mniejszą wagę przykładać do tego, co jem? Dla kasy? Przecież i tak kiedyś za to zapłacę: w aptece - mówi Marta, 29-letnia graficzka.
Podobnego zdania jest Zuza.

- Uważam, że kupując dobrą żywność, oszczędzam na przyszłych wizytach u lekarza. Zdrowie bierze się z jelit. Część produktów, które widzimy w sklepach, to pasza, a nie odżywiający pokarm. A jakość swoje kosztuje - mówi.

Jakościowa żywność to jedno. Mimo wysokich cen młodzi ludzie nie rezygnują jednak także z jedzenia na mieście. Martyna przyznaje, że sporą część jej wydatków pochłania jedzenie na mieście:

- Ostatnio wydaję za dużo na jedzenie. Często spotykam się ze znajomymi na mieście. To zwykle kończy się jakąś kawką w kawiarni. Często prosto z uczelni lecę do pracy czy na jakieś zajęcia dodatkowe, więc muszę też coś zjeść, a to coraz więcej kosztuje. Na szczęście stałych wydatków mam jeszcze mało, mieszkam z rodzicami, więc nie muszę się martwić, że jak raz zaszaleję to potem nie będę miała co jeść - mówi.
- Mam wrażenie, że dzieciakom poprzewracało się w głowach. Mój 16-letni syn do niedawna dostawał 200 zł kieszonkowego na miesiąc. Śniadanie, obiady - wszystko ma z domu, kupujemy mu ubrania, na jakieś większe rzeczy typu kino czy basen dajemy osobno, więc to było totalnie na jakieś słodycze, szwendanie się ze znajomymi. Od niedawna ma jednak dziewczynę i co chwilę prosi o więcej. Wynegocjował z nami podniesienie kieszonkowego do 400 zł miesięcznie. I nadal mu nie starcza. Gdy prześledziłam jego wydatki, złapałam się za głowę. Tu sushi, tam pizza, bubble tea za 25 zł. Sama sobie nie pozwalam na takie zachcianki. Tłumaczyłam mu, że zamiast na sushi mogą iść do McDonalda, a pizzę kupić mrożoną i zrobić w domu, ale on tego nie rozumie. Mówi, że wszyscy znajomi tak robią i on też chce korzystać z życia - opowiada Dominika, mama Dawida.  

Miejsca

Opinie (177) ponad 10 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • (16)

    Rzemieślnicze pieczywo?Fajnie,młodzi widzę nie oszczędzają,ale sytuacja się zmieni diametralnie jak założą rodzinę i będą.mieli dzieci...wtedy te wszystkie cuda,fit,wege niestety zastąpione zostaną promkami z.dyskontów.Obecnie jakieś 80% wypłaty idzie na jedzenie i opłaty,no i lepiej niestety nie będzie.

    • 74 12

    • 80% wypłaty na jedzenie? (2)

      Musiałbym być słoniem.

      • 4 8

      • (1)

        Jedzenie i opłaty,ale mieszkając z rodzicami jeszcze tego nie wiesz)))

        • 16 7

        • Może, jeśli zarabiasz najniższą krajową

          • 1 3

    • rzemieslnicze bo modne (5)

      • 11 0

      • Pieczywo pieczone jest z tych zamych produktów i dodatków w dyskontach co prywatnych piekarniach. (4)

        Utarło się, że z prywatnej piekarni jest zdrowsze, ale to bajka. Jest tylko droższe, a to prawda. Ale wierzcie w takie bajki, to dla piekarzy zarobek.

        • 14 2

        • Sam te bzdury wymyśliłeś? (2)

          Kup bochenek u Majchrowskiego i kup w Lidlu czy Carrefour.
          A potem kup w piekarni rzemieślniczej.
          Pojęcia nie masz, bananowy cucku

          • 2 7

          • rzecz jasna sklad sie rozni. Ale produktow "rzemieslniczych" nie kupuje. Ta ekstaze niemyslenia pozostawiam ajfonikowcom (1)

            Mi wystarcza dobra lokalna piekarnia bez slodkiego okreslenia "rzemieslnicza"

            • 6 0

            • Skąd ten jad?

              • 0 1

        • tak może myślec ten co nigdy nie jadł chleba na zakwasie

          w sieciowych piekarniach zawsze jest dodatek drożdzy+czasem spulchniacze+czasem cukier. Jest szybciej i taniej.

          • 0 2

    • (6)

      Niestety nie ma żywności zdrowej jest droga albo tania. Łosoś jest tak nafaszerowany chemią, że historia! Sry kozie mają bardzo długi termin przydatności. Ciekawe dlaczego? A pieczywo "rzemieślnicze " to zwykły wypiek tyle, że w ładnej piekarni. To wszystko to moda ale do czasu aż prawdziwe życie zapuka do drzwi. Przy rodzicach i bez obowiązków to można szpanować i udawać "lorda". Tylko jak długo?

      • 11 4

      • (5)

        pieczywo rzemieślnicze to nie jest tak zwykły wypiek jak te z biedry. Jest kolosalna różnica w smaku. Łosoś natomiast nie jest nafaszerowany chemią jak się go kupuje w Polsce od rybaka np. w Świbnie gdzie łowią je na sieci a nie faszerują na farmach jak Norwegowie. Mówimy o zdrowym żarciu, a ty byś tu serwował łososia z biedry, bladego jak ściana. Aha i jestem po 40, już dawno nie utrzymują mnie rodzice. Tak jak napisali w artykule, żarcie wybieraj świadomie, rób to z głową, a nie trafisz na szmelc, natomiast to czego nie wydasz na zdrową dietę oddasz potem i tak koncernom farmaceutycznym.

        • 2 4

        • (1)

          dokładnie, kolega wyżej też widać nie słyszał o serach długodojrzewajacych

          • 1 0

          • o wędlinach pewnie też ale nie uprzedzam

            • 0 0

        • Łosoś bałtycki jest dużo bardziej "zanieczyszony" metalami ciężkimi czy dioksynami niż łosoś norweski/szkocki (2)

          To są badania Morskiego Instytutu Rybackiego. Więc bazujesz na potocznych opiniach a nie faktach.

          Natomiast trzeba by jeść jednego czy drugiego po 55 kg tygodniowo aby miał szkodliwy wpływ na zdrowie.

          • 2 2

          • to sprawdż może najpierw jak wyglądają takie fermy ryb

            i w jakich warunkach są te ryby hodowane

            • 0 1

          • ale ja nie o metalach piszę, z resztą sam zauwazyłeś że to bez znaczenia ze względu na niski ich poziom

            Ja mówię o wartościach odżywczych. Łosoś który nie je krewetek i innych ryb morskich które jedza algi a zamiast tego mączkę rybną, który zyje w przerybionym zbiorniku nie ma tego poziomu kwasów Omega-3 co łosoś dziki. Ten hodowlany też nie jest pomarańczowy a szary tylko go "malują" na własciwy kolor dodając barwnik do karmy. Dodatkowo łosoś hodowlany akumuluje w sobie pestycydy które też dodaje się do basenów hodowlanych, a ponieważ łososie hodowlane mają więcej tkanki tłuszczowej niż dzikie toteż sporo tych diotoksyn w sobie akumulują.

            • 0 0

  • Za biedny żeby oszczędzać na czymś (3)

    odnosi się do produktów trwałych i często używanych. Popieram jedzenie zdrowo i bez kupowania najtańszych produktów średniej jakości (zdrowie jest najważniejsze), ale to bardziej inwestycja w zdrowie niż rozwinięcie powiedzenia "jestem za biedny żeby..."
    To działa raczej przy np. butach - kupisz raz buty za 500-700 i mogą wytrzymać kilka lat (mam dwie pary ponad 7 letnie). Kiedyś kupiłem buty za 100-150 zł to się rozwaliły w pół roku. Więc kupowanie najtańszych butów wyjdzie przez 7 lat drożej niż jedna para dobrych. Pozdrawiam młodych korzystających z powiedzonek boomerów ;)

    • 55 2

    • (1)

      Chodzi o to, że kupowanie dobrych jakościowo produktów wyjdzie taniej, niż późniejsze wizyty u lekarzy i w aptece, więc pasuje

      • 3 1

      • No chyba, że tak

        na to patrzyć, to faktycznie pasuje.
        Aczkolwiek w artykule w jednym rzędzie jest stawiane kupowanie zdrowego jedzenia (nietaniego w domyśle) oraz chodzenie do restauracji i wyjścia ze znajomymi do knajp (żeby sobie skorzystać z życia). A to już rzadko jest inwestycja w zdrowie. :)

        • 8 0

    • Mam pare butow kupiona w CCC za 50 zl

      I smigam w niej juz od 3 lat. Tymczasem drogie markowe buty nie wytrzymaly roku...

      • 1 2

  • (7)

    Jak to jak? Głównie byle jak. Gotowanie dla jednej czy dwóch osób zazwyczaj się nie opłaca. Dobre produkty. Koszt gotowania. Gotowanie a nie podgrzewane w mikroweli. Druga sprawa taka,że tłuką nam by zdrowo się odżywiać. Taaa... Zdrowo to znaczy mieć kasy jak Chiny ryżu. Zdrowo odżywiać. Dbać o klimat. Jeździć komunikacja albo rowerem. Do tego wystarczy si rozejrzeć jak rozrasta się "gastronomia" w żapce. Na stacjach benzynowych czy w galeriach. Sama sztuczność.

    • 34 3

    • Podgrzewane w czym? (1)

      • 3 2

      • W pergaminie.

        • 6 1

    • żeby zdrowo jeść nie trzeba mieć kasy jak ryżu (3)

      wystarczy przestać kupować g*wno, jak widzę koszyki wypchane colą, czipsami, ciasteczkami, batonikami, itd. to wcale nie dziwię się, że jest jak jest, za butelkę coli można skomponować bardzo zdrowe sycące śniadanie dla jednej osoby

      • 9 1

      • Np. cola z płatkami.

        • 4 2

      • Trzeba mieć kupę kasy (1)

        pieczywo kilka kromek kosztuje krocie. Jedna dobra bułka kilka złotych. Dobre ryże czy kasze i inne tzw zdrowe drogo. Warzywa i owoce, które powinny wcinać dzieci...oni sami nie wiedzą co mówią oderwani od rzeczywistości politykierzy z Wiejskiej i Brukselki.

        • 3 2

        • Kompletna bzdura

          Jak nie umiesz ugotowac np porcji kaszy czy kupić kapusty kiszonej ( tania i zdrowa) to masz problem, ale nie z pieniędzmi

          • 2 0

    • jak się nie opłaca gotowanie dla 1 czy 2 osób? śmieszny i głupi argument dla leniwych. Raz że masz wtedy większą dowolność, dwa że nikt nie broni gotowania wiekszej ilości i mrożenia- to już w ogóle hiperekonomiczna opcja. I zdrowo oznacza świadomie a nie drogo, jak ci cięzko nauczyć się nawet głupich podstaw - gotowanie ryżu, kaszy, ziemniaków+ warzywa+ mięso to faktycznie masz problem. Ale to nie jest kwestia pieniędzy.

      • 3 0

  • Kupują na bazarkach, (2)

    A potem idą do knajpy która zaopatruje się w dyskoncie .. zabawne

    • 90 4

    • Albo po terminie ważności na szybkich zakupach

      • 21 0

    • bo w kazdym miejscu trzeba moc sie pokazac...

      • 3 0

  • Zaczną pracować (15)

    to się dwa razy zastanowią. A dopóki wydają pieniądze rodziców, to napędzają ceny w knajpach. Skoro płacą, no to nie jest za drogo, prawda?

    • 246 30

    • Pokolenie tchórzy, którzy nie mieli jaj postawić się pracodawcy już odchodzi. (13)

      Młodzi zmieniają pracę, aż będzie ich stać na głupią knajpę.

      • 18 33

      • dlatego do knajp nie chodze, bo tam pracuja takie Zuzy i Marty, ktore poza swoja indolencja nicznym nie blyszcza... (1)

        • 36 2

        • Ale za darmo dają !

          • 0 0

      • Młodzi nie mają pracy (7)

        Bo pracodawca woli starszego z doświadczeniem, niż g*wniarza, który oprócz roszczeń nie ma nic pracodawcy do zaoferowania.

        • 39 13

        • (6)

          Prawdziwi pracodawcy wolą młodych, bo ci się rozwijają i ciągną firmę za sobą.

          Januszex faktycznie woli starszego, któremu może wsiąść na głowę, bo wie, że ten mu się nie postawi.

          • 9 28

          • kiedyś tak było (3)

            bo młodzi byli świadomi tego, że widzę zdobywa się w praktyce. Deklarowali chęć rozwoju za wynagrodzenie, które pozwalało na starcie przetrwać, a za wzrostem kwalifikacji szedł wzrost wynagrodzenia. Dzisiejsze pokolenie oczekuje życia "na poziomie" jednocześnie nie angażując się w życie firmy, nie wnosząc do niej nic oprócz swoich roszczeń.

            • 33 6

            • (1)

              Do pracy idę tylko po to, żeby zrobić swoje i dostać za to pieniądze. To nie jest moja firma, żebym musiał się angażować w jej życie. Wnoszę do firmy swoje doświadczenie i umiejętności dostosowane do wynagrodzenia. Płacisz mało? Dostaniesz mało mojej pracy. Chcesz więcej? Zapłać więcej. Tym bardziej nie będę się godził na wynagrodzenie które tylko pozwoli mi "przetrwać" i może później jak Wielki Światły Prezes Janusz stwierdzi, że jestem godzien, to zapłaci mi 100 zł więcej.

              • 18 5

              • W poliN żyjesz , zapoznaj się z talmudem !

                Mosiu

                • 0 1

            • A to moja firma że mam się angażować w jej życie? Co to za głupia HR-owa gadka? Przychodzę do niej na kilka godzin, robię swoje i wychodzę, za drzwiami firmy guzik mnie obchodzi co się w niej dzieje.

              • 3 0

          • wolą młodych ? wątpię by jakikolwiek pracodawca chciał co miesiąc oglądać nową młodą gębę, która po miesiącu znika bo mu przeszkadza np płatny parking pod pracą :D

            • 12 0

          • "ciągną firmę za sobą."

            Na dno albo na manowce...

            • 6 0

      • młode pokolenie nie potrafi pracować, o stworzeniu sobie miejsca pracy już nawet nie mówię (1)

        niedługo korporacje dokręcą śrubę i się obudzą zdziwieni, że są niewolnikami

        • 16 3

        • szAlom !

          • 0 0

      • nie matura lecz chęć szczera ?

        • 1 0

    • Badanie dotyczy tech millenialsow, ktorzy juz dawno sie usamodzielnili

      • 4 1

  • (1)

    Bzdura - człowiek przeżyje o chlebie i wodzie + witaminy dużo nie kosztują. Reszta to jest wymagania dot smaku itp itd.

    • 8 17

    • wystarczy szczaw i mirabelki

      • 0 0

  • Spytajcie co oni mają w głowie (4)

    • 41 3

    • pasze :) (1)

      • 13 0

      • Ale z bazarku...

        • 7 0

    • i jest różnica pomiędzy produktami zdrowymi i wysokiej jakości

      a reklamowanymi jako zdrowe i wysokiej jakości - a młodzi wiadomo jakie rzeczy kupują, wystarczy poobserwować chwilę :)

      • 7 0

    • w głowie mają to co jedzą, czyli bardzo drogie siano

      • 1 0

  • łatwo się wydaje nie swoje

    dzieci jak politycy czy urzędnicy

    • 37 4

  • (4)

    A potem kredycik na iPhona, bo ciężko kilka tysięcy odłożyć. Wszystko powinno być szyte na miarę możliwości. Jak mnie stać na Mercedesa tzn. nie muszę jeść suchego chleba by go kupić i utrzymać. Tak samo z jedzeniem, jak sie budżet spina proszę bardzo, ale jak takie życie skutkuje pustym kontem na koniec miesiąca to chyba coś w tym życiu poszło nie tak.

    • 166 12

    • Każdy przedsiębiorca ma telefon i auto na raty (3)

      A pizzę zamawia na fakturkę. I tak się to właśnie spina.

      • 19 6

      • bo wtedy jeszcze więcej kasy zostaje w kieszeni

        leasing na auto jest tańszy niż kredyt na działalność. Taniej jest kasę włożyć w firmę niż władować w samochód. Wydawanie na przyjemności i jakościowe jedzenie nie implikuje że trzeba przestać oszczędzać w miejscach w których oszczędzanie nie skutkuje spadkiem jakości życia.

        • 3 2

      • W domu wszyscy zdrowi? (1)

        Taki kocopoly opowiadasz ,że aż żal czytac

        • 4 5

        • Miał na myśli leasing i miał rację.

          • 0 1

  • produkty o slabych skladach? widocznie za duzo fejsowania zdegradowalo umysl tak dalece, ze belkot powstaje? (3)

    psychoterapeuta w tym przypadku to za malo oraz za pozno

    • 36 11

    • Tragiczna pisownia, to domena obecnej dzieciarni.

      • 5 1

    • słaby skład to ma (1)

      Arka Gdynia xD

      • 4 0

      • od 5 lat

        • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Piotr Ciechowicz

Wiceprezes Agencji Rozwoju Pomorza. Nadzoruje prace Regionalnej Instytucji Finansującej, Działu Promocji oraz Centrum Obsługi Inwestora. Wcześniej pełnił funkcję wicedyrektora Departamentu Programów Regionalnych Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego. Współtwórca struktur wdrażania i zarządzania Funduszami Europejskimi na poziomie regionu. Współnadzorował realizację Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego w województwie pomorskim w latach 2004 - 2006, w ramach...

Najczęściej czytane