- 1 Solorz otworzył stację wodoru w Gdańsku (81 opinii)
- 2 Bursztynowy Ołtarz z nowymi elementami (71 opinii)
- 3 Będą trzy pasy na Obwodnicy Trójmiasta? (425 opinii)
- 4 Nurkowie odkryli wrak z szampanem (38 opinii)
- 5 Rajska znowu deptakiem, ale tylko na chwilę (65 opinii)
- 6 Pili, zażywali narkotyki i wsiadali za kółko (83 opinie)
- Chciałabym wiedzieć, czy żyje - Ewa szuka córki, której nie widziała 18 lat
Czy biologiczna matka ma szansę na odnalezienie swojego dziecka, które trafiło do rodziny adopcyjnej? To pytanie od 18 lat zadaje sobie pani Ewa. Urodziła córkę w 2006 r., kiedy przebywała w Schronisku dla Bezdomnych Kobiet i Matek z Dziećmi w Gdańsku. - Liczyłam na wsparcie ze strony instytucji, które pomagają biednym stanąć na nogi, a tej pomocy nie uzyskałam. Dziś chciałabym tylko wiedzieć, co stało się z moim dzieckiem - mówi kobieta.
Anita, bo takie dała jej imię, urodziła się w 2006 r. w Szpitalu Wojewódzkim przy ul. Nowe Ogrody
- Byłam wtedy w trudnej sytuacji materialnej. Przebywałam w ośrodku dla bezdomnych kobiet przy ul. Sucharskiego
Jak do tego doszło?
Podczas karmienia dziewczynka zakrztusiła się mlekiem. Ośrodek wezwał pogotowie.
- Córeczce nic się nie stało, ale trafiła do szpitala na badania. Jeździłam do niej w odwiedziny. Wszystko było w porządku. Jednak któregoś dnia, gdy przyjechałam, okazało się, że dziecka już nie ma. Zabrano ją i trafiła do rodziny zastępczej - opowiada.
Pani Ewa miała wtedy 28 lat.
- Mój przypadek nie był odosobniony. Dzieci odbierano też w podobny sposób innym kobietom z ośrodka - dodaje.
"To były sprawy z przeszłości"
W ośrodku, w którym przebywała pani Ewa, jej sytuację opiniowało kilka osób, w tym psycholog.
- Badano stare sprawy z mojej przeszłości, choć moim zdaniem nie mogło to już wpłynąć na opiekę nad dzieckiem. Dawno już nie zadawałam się z ludźmi, których kiedyś znałam. To było już nieaktualne, ale zostało odgrzebane. Wystawiono mi złą opinię, że obracam się w środowisku patologicznym, że nadużywam alkoholu. A ja w tamtym czasie już nie piłam, nie piłam też alkoholu w czasie ciąży - zaznacza pani Ewa.
"Chciałam wychować swoją córkę"
Kobieta trafiła do ośrodka przy ul. Sucharskiego, będąc już w ciąży. Partner zostawił ją, nie przyznając się do dziecka.
Dziewczynka urodziła się zdrowa. Dostała na imię Anita.
- Chciałam urodzić i wychować swoje dziecko. Poszłam do ośrodka, bo myślałam, że tam uzyskam pomoc. Nie było wcześniej sygnałów, że mogą odebrać mi dziecko, a po urodzeniu też nie było sytuacji, która mogłaby wskazywać na to, że tak się może stać. Po urodzeniu nigdy jej nie zostawiałam samej. W ośrodku były kontrole, badano nas także alkomatem. Do mnie nigdy nie było żadnych zastrzeżeń - zaznacza kobieta.
Widzenia w ośrodku i odebranie praw rodzicielskich
Kiedy dziecko trafiło ze szpitala do rodziny zastępczej, pani Ewa miała możliwość widzenia się z małą. Spotkania odbywały się w ośrodku przedadopcyjnym na Zaspie. W tym czasie dziewczynka mieszkała z rodzicami zastępczymi poza Gdańskiem.
- Starałam się odzyskać dziecko. Przychodziłam na widzenia, rozmawiałam z rodziną zastępczą. Spotkań było kilka. Byłam przekonana, że odzyskam małą. Udało mi się podjąć pracę w Szpitalu Kolejowym, miałam źródło utrzymania. Moja sytuacja się poprawiła i myślałam, że sąd da mi jeszcze szansę, i że nie pozbawi mnie praw rodzicielskich.
Jesienią tamtego roku odbyła się rozprawa w sądzie. Pani Ewa straciła wówczas prawa rodzicielskie. Po decyzji sądu dziewczynka trafiła do adopcji.
Brak informacji
Taka decyzja często oznacza, że rodzic biologiczny traci możliwość kontaktu z dzieckiem. Jego dane są anonimizowane, dochodzi nawet do zmiany numeru PESEL. Ma to na celę ochronę dziecka i jego nowych rodziców. Niezwykle trudne, wręcz niemożliwe byłoby zbudowanie nowej więzi, gdyby w życiu malucha pojawiali się nowi i starzy rodzice.
Mimo to kobieta próbowała się czegoś dowiedzieć o córce.
- Pisałam do sądu, ale odpowiedzieli, że nie mogą mi udzielać żadnych informacji o córce. Podobnie w ośrodku. Tam także usłyszałam, że skoro nie mam już praw rodzicielskich, żadnych informacji na temat córki nie mogą mi przekazać.
Ponieważ w marcu tego roku mija 18. rocznica urodzin córki, pani Ewa ponownie zdecydowała się na poszukiwania dziecka.
- Cały czas o niej myślę. Może ona sama chciałaby wiedzieć, kto jest jej matką? Skąd pochodzi? Jaka jest jej historia? Jeśli w ogóle wie, że jest adoptowana - zastanawia się pani Ewa. - Moja sytuacja przez lata znacznie się poprawiła, zaczęłam wyjeżdżać do pracy do Niemiec. Dużo więcej zarabiałam, nawet chciałam wynająć detektywa, ale to sprawa tego typu, że nikt nie chciał się jej podjąć. Zwłaszcza że dotyczyła osoby do niedawna nieletniej - dodaje kobieta.
Gdzie jest moje dziecko?
Kobieta mieszka w Gdańsku, nie ma dzieci, nie założyła rodziny. Ma prawie 47 lat. Jest przekonana, że poszukiwanie córki nie jest sprawą nie do rozwiązania, ale ma świadomość, że nie jest też łatwa.
- Dziś córka jest pełnoletnia. Gdybym ją spotkała, to ona by zdecydowała, czy chciałaby utrzymywać ze mną kontakt. Nic na siłę, ale bardzo bardzo bym chciała się dowiedzieć, co się z nią stało, co się z nią teraz dzieje. Czy żyje, czy nie żyje - bo przecież różnie bywa. Nie chcę się narzucać, tylko wiedzieć, co z nią jest.
- pojawiły się różne przeszkody uniemożliwiające pełnienie władzy rodzicielskiej i przeszkody te mają charakter trwały,
- opiekunowie nadużywają przysługującym ich praw,
- rodzice rażąco zaniedbują swoje obowiązki względem dziecka.
Każde postępowanie ma charakter indywidualny. Duży wpływ na liczbę rozpraw ma przede wszystkim stopień skomplikowania konkretnego przypadku. W niektórych sytuacjach sąd ma jasne dowody wskazujące na nadużywanie praw, co godzi w dobro dziecka. Zdarzają się również przypadki, kiedy wszczęte postępowanie wymaga dokładnego przeanalizowania w celu wydania jak najlepszej oceny. Szacowany czas trwania mieści się w przedziale kilku miesięcy, a nawet kilku lat.
Opinie (318) ponad 20 zablokowanych
-
2024-03-18 13:27
W wielu komentarzach uderza brak empatii
Ludzie czy wy naprawdę nie możecie się powstrzymać od nienawistnych komentarzy.
Sytuacja tej matki jest nie do pozazdroszczenia, każdy normalny człowiek chciałby zobaczyć swoje dziecko.
Nasze państwo nigdy specjalnie nie troszczyło się o samotne matki w trudnej sytuacji więc taka sprawa wcale mnie nie dziwi.- 7 2
-
2024-03-18 16:12
Wiele takich spraw mogłoby być bardzo prosto rozwiązanych
Nowa rodzina powinna zgłaszać w ośrodkach adopcyjnych czy dopuszcza np. po uzyskaniu dziecka pełnoletności spotkanie z rodzicem biologicznym. Podobnie biologiczny rodzic powinien móc wyrazić zgodę na takie spotkanie lub stwierdzić że jest to niemożliwe. Dopuściłbym też zostawianie do przekazania listów lub nagrań na jakimś nośniku w takim miejscu. Zgody można by korygować w miarę potrzeby.
- 3 2
-
2024-03-19 06:12
Myślę
Myślę z perspektywy córki;,powinno się poiedzieć ze jest adoptowana.I to powinien być jej wybór czy chce poznać biologicznych rodziców czy nie.Nikt nie ma prawa pisac ze zostawic w spokoju.Owszem jak córka tego będzie sobie życzyła.Tylko w tym przypadku.Osychologów od peerdolenia za 250zl za godz tu na pęczki .Od pomocy faktycznej nie ma nikogo!!!
- 3 0
-
2024-03-19 07:45
Absolutnie nie powinno dawać się możliwości odnalezienia dzieci
matkom, które je oddały do adopcji , okien życia czy zostały zabrane przez instytucje. To już zależy od rodzica, który wychował dziecko czy mu o tym powie i czy dziecko będzie chciało odnaleźć biologicznego rodzica.
łatwo mówić po upływie 18 lat że chce się dowiedzieć...gdzie Pani była po 3 latach czy po 5 ? Była Pani zajęta sobą a teraz kiedy człowiek coraz starszy ma się wyrzuty sumienia. Nie droga Pani.- 1 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.