• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jak my kochamy zwierzęta

on, PAP
31 marca 2006 (artykuł sprzed 18 lat) 
Kolejny sondaż CBOS-u potwierdził jak dobre mamy o obie mniemanie - ponad połowa Polaków uważa, że zwierzęta w naszym kraju są traktowane dobrze, a niemal wszyscy ankietowani są przekonani, że powinniśmy reagować widząc, że koś bije psa.

Co chwila wraca temat okrutnego traktowania zwierząt przez ludzi - gazety trójmiejskie pisały niedawno o wilczurze starszej pani zakatowanym przez dwóch wyrostków, oraz donosiły o szczeniaku, który zginął przywiązany do torów i o śmierci suki, która próbowała go prawdopodobnie do ostatniej chwili uratować.

Regularnie też pracownicy schronisk trójmiejskich apelują, żeby nie porzucać zwierząt w wakacje, nie kupować bezmyślnie piesków i kotków dzieciom jako zabawek, itd. itd.

Wyraz bezmyślności i obojętności na los zwierząt dały też niedawno władze Gdańska ignorując początkowo doniesienia o złej sytuacji zwierząt w nowym schronisku w Gdańsku.

Najwyraźniej jednak nasze społeczeństwo w ankietach szlachetnieje - jak wynika bowiem z tej najnowszej, przeprowadzonej przez CBOS, 52 proc. ankietowanych uważa, że zwierzęta są w Polsce traktowane dobrze.

Aż 97 proc. uważa, że powinno się reagować, gdy właściciel głodzi lub bije swoje zwierzęta. Z tej grupy zdecydowana większość, czyli 96 proc. uważa, że powinien reagować każdy, kto zobaczy taki wypadek.

Ustawa o ochronie zwierząt obowiązuje od 1997 r. Zapisano w niej m.in. zakaz okrutnego i przedmiotowego traktowania zwierząt. Aż 70 proc. badanych przez CBOS przyznało, że spotkało się z przejawami działania ustawy, np. słyszeli o przypadkach ukarania kogoś za złe traktowanie zwierząt.

W grupie reprezentatywnej 1011 dorosłych mieszkańców Polski wybranych losowo 51 proc. przyznało się do trzymania zwierząt w domu.
on, PAP

Opinie (42) 1 zablokowana

  • mruczy mi najpiekniejsze mormoranda wdziecznosci za opieke.-- hehe

    mruczy bo jest zadowolony . I myśli sobie - nieźle się urządziłem w życiu. A moja opiekunka jest mi wdzięczna, ze jestem przy niej w mojej wielkiej łaskawości.

    • 0 0

  • 52% uważa, że zwierzęta są traktowane dobrze - to skąd ta ironia, że społeczeństwo nam szlachetnieje? W końcu nie każdy tłucze psa, tylko szereg ludzi dba o zwierzęta.

    Wydaje mi się, choć pewności nie mam, że w Stanach schroniska dla zwierząt utrzymywane są z dobrowolnych datków, nie jako "komunałka". Inna rzecz, że ich stać na te datki, bo z mojej tak już poszarpanej "dobrowolnymi datkami" pensji jest gorzej.

    • 0 0

  • miało być "przymusowymi datkami"

    • 0 0

  • takie rozne obiekcje

    Kot jest wielkim indywidualista,ale jak juz sie przekona do swojego wlasciciela to jest wierniejszy od psa.
    Kazde zwierzatko ma uczucia,ono sie w pierwszym momencie obawia czlowieka.Zeby zwierze zaufalo czlowiekowi i otworzylo sie na niego mysi uplynac troche czasu i to musi byc czas dobrego kontaktu mentalnego ,jakiejs wspolpracy i dbania o zwierze.Zwierze reaguje jak dziecko,bite i okrzyczane bedzie sie dasac i nie zaufa czlowiekowi wiecej.
    Zreszta ja nie wiem jaka jest skala bicia dzieci w Polsce ale pewnie zastraszajaco duza.Kiedy rzecznik praw dziecka uznaje bicie za metode wychowawcza to ja nie wiem czy nalezy walczyc o prawa dzieci czy zwierzat.Zbyt duzo bylo ostatnio przykladow na bezdusznosc ludzi.

    • 0 0

  • Zostawiając gdzieś z boku rozważania na temat jacy jesteśmy, a za jakich chcemy uchodzic, uważam, że pewne problemy związane z opieką nad ulubionymi czworonogami rozwiązałaby stosownej wielkości miesięczna opłata za posiadanie takowego. Niestety tak to jest, że to co nam łatwo przychodzi - krótko nas cieszy i byc może wlaśnie dlatego, że bez trudu możemy stac się opiekunem pieska czy kotka nie wszyscy zastanawiamy się nad konsekwencjami takiego kroku. Gdyby miesięczne utrzymanie czworonoga kosztowało stosowną sumę każdy dwa razy by się zastanowił nim podarowałby dziecku taki prezent. Pieniążki z oplat powinny byc przeznaczone na utrzymanie schronisk i przede wszystkim na opłacenie ekip sprzątających po zwierzątkach miasto, bo przecież żaden posiadacz czworonoga nie zniża się do tak prozaicznych czynności jak sprzątanie odchodów pupila (a skoro sami tego nie robią niech zapłacą za to innym).Pewnie mnij zwierząt byłoby również porzucanych, bo mniej byłoby bezmyślnie zabieranych do domu.

    • 0 0

  • Wyobraźcie sobie Pałac Kultury zbudowany z psich kup. Obrzydliwe? Ale prawdziwe: właśnie taką górę kupy zostawiają co roku polskie psy na naszych trawnikach.

    Każdej wiosny problem psich kup urasta w Polsce do bardzo poważnej i wysokiej rangi. Jak wysokiej? Przeliczyliśmy to. W całym kraju mamy aż siedem milionów psów. Codziennie każdy z nich zostawia jedną kupę - oczywiście na trawniku albo chodniku. Weterynarze mówią o nich tak: - Czym lepsze pożywienie, tym lepiej psi organizm je przyswaja i tym mniej odchodów mamy na chodniku. Większość Polaków stosuje jednak tanią karmę, którą psy niemal w całości wydalają.

    Matematycy i architekci przeliczyli te psie kupy na "cegiełki" (fachowo, ale anonimowo, bo uznali problem za wstydliwy). Zakładając, że średnia psia kupa waży ok. 15-20 dkg - a tak mówią kynolodzy - ma wymiary telefonu komórkowego. Codziennie psy produkują więc 7 mln takich "cegiełek", co w ciągu roku daje 2 miliardy 555 milionów.

    Gdyby z nich zbudować wieżowiec o - niebagatelnej - podstawie 30 na 30 m, urósłby w górę aż do 204,4 m! To niewiele mniej niż ma Pałac Kultury. Gdyby podstawa miała 20 na 20 m, jej wysokość wyniosłaby 296,46 m - tyle ma wieża Eiffla. (...)

    • 0 0

  • O właścicielach psów, ale z perspektywy osoby, która nie ma psa

    Ja nie mam psa i nigdy nie miałam. Ale widze, jak na moim osiedlu paniusie wyprowadzają psy, które załatwiają sie na trawnikach kolo naszych domów. Zadne prosby i grożby nie pomagają. Teraz już są pisemnie ostrzegane, ale psa wyprowadza a jego kup nie zbiera. A następny krok to telefon do Strazy Miejskiej.
    Moja mama nie lubi psów, a dużych psów się boi. Jak zwróciła raz uwagę właścicielowi takiego "wielkoluda", by nie puszczał go samopas przed domem, to właściciel spojrzał na mamę, jak na ufoluda.
    Moja znajoma Polka wyjechała do Szwecji. Chciała kupic sobie pieska. Mąż Szwed wziął ją na spacer i pokazał, jak wlaściciele psów zbierają po nich kupki (specjalne rękawiczki i troebki) i znajomem odechciało się pas. Ale przy najmniej na trawnikach przed domami w Szwecji dzieci moga się bawić, a matki nie boja się, ze dzieci wejdą w odchody psie.

    Na marginesie - mimo ze nie mam psa, lubię zwierzaki. Sama mam złota rybkę, (bo z nią mniej kłopotów ;-))

    • 0 0

  • co o tym wyborcza?

    pozostały jeszcze problemy, co można zbudować z kup kocich, ptasich i rybich? nie wspominając już o ludzkich

    • 0 0

  • No to masz, sam prosiłeś:

    Jak pies Rupert firmę zmienił

    To historia jak z filmu. Rupert, cocker spaniel, sprawił, że pracownicy biura rzucili palenie i stali się lepsi
    Nazywają go "kolegą" albo "przyjacielem". Chętnie daje się głaskać i wyprowadzać na spacery. Rupert od dwóch miesięcy jest członkiem załogi Relay Recruitment w Bradford.

    Cała historia zaczęła się po Nowym Roku. Ludzie wrócili z urlopu, ale jak mówi Steven Street, szef Relay Recruitment, jacyś tacy strasznie przygnębieni. Ciągle wspominali, jak fajnie było na nartach albo jak świetnie bawili się w pubie. O pracy nic nie mówili. Wtedy Street postanowił zrobić poświąteczne party. By rozbawić towarzystwo i rozluźnić atmosferę, zabrał na nie psa. I jak mówi, to był strzał w dziesiątkę. Rupert zawładnął sercami pracowników. Jemu bycie pupilkiem też strasznie się spodobało, więc każdego następnego dnia domagał się, żeby go ze sobą zabrać.

    Street uległ kilka razy. A potem? Już nie mógł mu odmówić. I tak Rupert codziennie o 7.30 zjawiał się biurze. Zrobił szybki obchód, potem kładł się przy fotelu pana. Na chwilę pojawił się problem: kto będzie wyprowadzał Ruperta? Przecież szef ciągle jest zajęty. Szybko go jednak rozwiązano. Na ochotnika zgłosili się palacze, którzy i tak wychodzili na dymka. - Tyle że Rupert jest psem żywotnym. Wymaga ciągłej uwagi. Podczas spaceru przynosi patyki, każe je sobie zbierać, więc w zasadzie nie daje szansy na zapalenie papierosa - mówi Street.

    Efekt? Z 12 pracowników, którzy zgłosili się do wyprowadzania psa, dziesięciu rzuciło palenie. Inne plusy z przyprowadzania do pracy Ruperta? O, jest ich mnóstwo. David Gatehouse, rzecznik RR, wylicza, że obecność Ruperta dobrze wpłynęła:

    • na zdrowie pracowników - ci, którzy opiekowali się nim, oprócz tego, że rzucili palenie, stracili na wadze; • zmniejszył się poziom stresu w firmie, Rupert świetnie rozładowuje międzyludzkie napięcia; • poprawiło się morale w firmie.

    - Rupert okazał się prawdziwym hitem - kończy Gatehouse. A Street jeszcze dodaje:

    - Rupert jest ważnym członkiem załogi, nie wyobrażam sobie pracy bez niego.

    Co dalej? Będą następcy Ruperta. Firma postanowiła wprowadzić psy do oddziałów w Leeds, Halifaksie i Yorku. - Od 2008 roku w Anglii nie wolno będzie palić w miejscu pracy. Ludzie będą musieli rozstać się z nałogiem. Uważamy, że kolejne psy, jak Rupert, mogą w tym zadaniu odegrać ważną rolę.

    • 0 0

  • Kupa śmiechu z ta miłoscią polaków do zwierząt.

    teraz jest moda na miłość do kaczorów

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane