• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kiedyś to było... można utonąć

Michał Sielski
18 lipca 2024, godz. 07:00 
Opinie (103)

Łańcuch życia - dziś ludzie wiedzą, jak pomóc, gdy wydarzy się coś złego

Kiedyś to było... Biegaliśmy po niczym niezabezpieczonych wykopach na budowie, skakaliśmy przez rzekę, a nad morzem nie był potrzebny żaden ratownik. My, staruchy, lubimy powtarzać, że dzisiejsza młodzież i dzieci traktowane są nadopiekuńczo i przez to nie wyrosną na takich twardzieli, jak byśmy chcieli. Wystarczy jednak zerknąć na statystyki, by zobaczyć, że obecnie mają znacznie większą szansę na to, by w ogóle wyrosnąć, a nie np. utonąć.



Uważasz, że obecnie jest bezpieczniej niż w czasach, gdy byłe(a)ś młodszy(a)?

Sam pamiętam, jak w dzieciństwie bawiłem się na budowie, omijając szczęśliwie wystające druty zbrojeniowe i skacząc z budowanego bloku z balkonu na drugim piętrze na wysoką pryzmę piachu.

W przerwach pomiędzy meczami "do dziesięciu" na pobliskim boisku eksplorowało się okolice, a jeszcze w podstawówce - na rowerach - jeździło z Chełmu na Stogi, by wykąpać się w morzu.

Wszedł do wody z kołem. Wyłowiono ciało Wszedł do wody z kołem. Wyłowiono ciało

Gdyby dziś spędzał w ten sposób dzień nastolatek, rodzice na głowie mieliby zaraz MOPS, a może i policję. Wtedy nie mieliśmy przecież nawet telefonu, a jedyna wiedza o tym, gdzie i co robimy, sprowadzała się do tego, że jesteśmy "na podwórku z kolegami". Wracało się do domu na kolację i wszystko było OK.

A jak jest teraz?

Telefony, lokalizacje, zakazy, opiekun do wszystkiego. Zwariowaliśmy?



Sam tak czasem myślałem. Komu to przeszkadzało? Czy coś się komuś stało? No dobra, czasem ktoś rozbił kolano, w panice sprawdzając, czy nie ma dziury w spodniach, bo o to rodzice się najbardziej wkurzą, ale przecież nic wielkiego nikomu się nie stało, prawda?

Nieprawda.



127 osób utonęło jednego dnia



Kiedyś nie było bowiem tak sprawnych mediów, zwłaszcza społecznościowych, które każdy wypadek relacjonowały ze szczegółami. Dlatego wiedzieliśmy tylko o tych, które zdarzyły się w najbliższym sąsiedztwie albo usłyszeliśmy "u cioci na imieninach".

A zdarzały się naprawdę makabryczne dni. Rekord utonięć padł w 1959 r.

- Najgorsza okazała się jednak skwarna niedziela 12 lipca, gdy ludzie szukali ochłodzenia nie tylko w wodach Bałtyku, lecz także w stawach i rzekach. Jak odnotowała prasa, w tym jednym dniu utopiło się w Polsce 127 osób! "Tylu śmiertelnych wypadków na wodzie jednego dnia nie zanotowano dotychczas w kronikach milicyjnych" - komentowano z przerażeniem - pisał Lech Ufel w Przeglądzie Sportowym.
Powtórzmy: 127 osób utopiło się jednego dnia.

Tymczasem statystyki utonięć z ostatnich tygodni wyglądają tak:

Łatwo policzyć, że obecnie przez całe wakacje nie topi się w Polsce tyle osób, co kiedyś jednego dnia.

Przyczyn jest oczywiście wiele: coraz więcej osób umie pływać, ale rośnie też świadomość zagrożeń i odpowiedzialność.

Przepłyniesz 200 m w morzu? Nie igraj z losem Przepłyniesz 200 m w morzu? Nie igraj z losem

To co? Nadal jesteśmy pewni, że niegdysiejsza "wolność" była znacznie lepsza? Dzieciaki spokojnie mogły iść nad rzekę, ratownik nie wywieszał czerwonej flagi, nie wypraszał ludzi z wody przed burzą i było znacznie bardziej bezpiecznie, bo nie byliśmy przewrażliwieni na punkcie bezpieczeństwa i kąpiel w Bałtyku czy rzece po kilku piwkach nikogo nie dziwiła?

Opinie (103) 2 zablokowane

  • Pływać chodzę tylko z aplikacją.

    W razie czego wezwę pomoc. Proste.

    • 4 3

  • Powrót z gwiazd

    Stanisław Lem wielkim wizjonerem był.
    Opisał społeczeństwo pozbawione ryzyka w swej powieści z początku lat 60-tych.

    • 11 0

  • Było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze (4)

    na śniadanie matka kroiła wiatr, ojca nie znałem, bo umarł na raka wątroby, kiedy zginął w tragicznym wypadku samochodowym, po samospaleniu się na imieninach u wujka Eugeniusza. Wujka Eugeniusza zabrało NKWD w 59. Nikt nie narzekał.

    Wszyscy należeliśmy do hord i łupiliśmy okolicę. Konin, Szczecin i Oslo stały w płomieniach. Bawiliśmy się też na budowach. Czasem kogoś przywaliła zbrojona płyta, a czasem nie. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka odcinała stopę i mówiła z uśmiechem, "masz, kurna, drugą, nie"? Nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że wszyscy zginiemy. Nikt nie narzekał.

    Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z gruźlicą, szkorbutem, nowotworem i polio służył mocz i mech. Lekarz u nasbywał. Chyba że u babci po mocz i mech. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Jedliśmy muchomory sromotnikowe, na które defekowały chore na wściekliznę żubry i kuny. Nie mieliśmy hamburgerów jedliśmy wilki. Nie mieliśmy czipsów jedliśmy mrówki. Nie było wtedy coca-coli, była ślina niedźwiedzi. Była miesiączka żab. Nikt nie narzekał.

    • 11 9

    • Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał karę. Dół z wapnem, nóż, myśliwska flinta różnie. Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie go w obowiązkach wychowawczych. Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo jak zwykle. Potem ojciec wracał do domu, a po drodze brał sobie nowe dziecko. Dzieci wtedy leżały wszędzie. Na trawnikach, w rowach melioracyjnych, obok przystanków, pod drzewami. Tak jak dzisiaj leżą papierki po batonach. Nie było wtedy batonów, dzieci leżały za to wszędzie. Nikt nie narzekał.

      Latem wchodziliśmy na dachy wieżowców, nie pilnowali nas dorośli. Skakaliśmy. Nikt jednak nie rozbił się o chodnik. Każdy potrafił latać i nikt nie potrzebował specjalnych lekcji, aby się tej sztuki nauczyć. Nikt też nie narzekał.

      Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Czasem akurat wtedy nadjeżdżał jelcz lub star. Wtedy zdychaliśmy. Nikt nie narzekał.

      • 6 3

    • Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Podobnie jak wybite zęby, rozprute brzuchy, nagły brak oka czy amatorskie amputacje. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego. Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na policję (wtedy MO), żeby zakablować rodziców. Pasek był wtedy pomocą dydaktyczną, a od pomocy, to jeszcze nikt nie umarł. Ciocia Janinka powtarzała, "lepiej lanie niż śniadanie". Nikt nie narzekał.

      Gotowaliśmy sobie zupy z mazutu, azbestu i Ludwika. Jedliśmy też koks, paznokcie obcych osób, truchła zwierząt, papier ścierny, nawozy sztuczne, oset, mszyce, płody krów, odchody ryb, kogel-mogel. Jak kogoś użarła pszczoła, to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię. Jak ktoś się zadławił, to pił 3 szklanki mleka i przykładał sobie rozgrzaną patelnię. Nikt nie narzekał.

      Nikt nie latał co miesiąc do dentysty. Próchnica jest smaczna. Kiedy ktoś spuchł od bolącego zęba, graliśmy jego głową w piłkę. Mieliśmy jedną plombę na jedenaścioro. Każdy ją nosił po 2-3 dni w miesiącu. Nikt nie narzekał.

      • 5 4

    • Byliśmy młodzi i twardzi. Odmawialiśmy jazdy autem. Po prostu za nim biegliśmy. Nasz pies, murzyn, był przywiązany linką stalową do haka i biegł obok nas. I nikomu to nie przeszkadzało. Nikt nie narzekał.

      Wychowywali nas gajowi, stare wiedźmy, zbiegli więźniowie, koledzy z poprawczaka, woźne i księża. Nasze matki rodziły nasze rodzeństwo normalnie w pracy, szuwarach albo na balkonie. Prawie wszyscy przeżyliśmy, niektórzy tylko nie trafili do więzienia. Nikt nie skończył studiów, ale każdy zaznał zawodu. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. To przykre. Obecnie jest więcej batonów niż dzieci.

      My, dzieci z naszego jeziora, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy dobrze" wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez słodyczy, szacunku, ciepłego obiadu, sensu, a niektórzy kończyn.

      Nikt nie narzekał.

      • 4 4

    • Coś pięknego

      Chyba nie dało się lepiej uszczypnąć tych żałosnych starców, którzy cokolwiek by się działo, napiszą że kiedyś było lepiej i nikt nie narzekał XDD

      • 1 2

  • (2)

    Dzisiejsze dzieci nawet na rowerze nie umieją jeździć, wiekszośc z nich to niemoty, bez telefonu żyć nie mogą.

    • 15 4

    • Nikt nie rodzi sie z umiejetnoscia jazdy na rowerze. Jesli rodziece nie kupili dzieciakowi roweru to sie nie nauczyl. Czyja to wina? Dziecka, ze rodzice nie podarowali mu roweru? Sam sobie mial ukrasc, czy co?

      • 2 3

    • Cukier już zmierzyłeś dzisiaj?

      • 1 4

  • TAK, było lepiej i bezpieczniej!!!

    pod swoją z góry założoną tezę, na podstawie jednego dnia sprzed 65 lat, p. Sielski spłodził siejący grozą niczym alert rcb artykuł, nie mający za dużego pokrycia z rzeczywistością.

    • 4 3

  • Statystyka statystyka i jeden wielki (1)

    Statystyka pokazuje, że teraz w ciągu wakacji topi się mniej niż kiedyś jednego dnia. Tylko jak porównano te statystyki i wyciągnięto wnioski, że teraz jest bezpieczniej? Czy to kwestia nadopiekuńczości czy czegoś innego? Kwestia społeczna? Kiedyś latem każdy ciągnął nad wodę zamiast siedzieć przed konsolą, telefonem albo komputerem. Kiedyś nit się nie przejmował jak będzie wyglądał po kąpieli a dzisiaj dzieciaki już robią sobie makijaż włosy układają itp. więc nawet jak idą na plażę to tylko część wchodzi do wody. Kwestia technologii? Dzisiaj mamy telefony a w nich internet. Jak ktoś zacznie się topić to można wezwać pomoc często bez konieczności biegania do najbliższych zabudowań (mam tutaj na myśli stawy czy rzeki). Kwestie infrastrukturalne? W porównaniu z kiedyś dzisiaj mamy więcej "apteczek pierwszej pomocy" jakieś punkty z np. kołem ratunkowym czy nawet defibrylatory AED. Rozumie, że te wszystkie czynniki wzięto pod uwagę a nie tylko "nadopiekuńczość".

    • 8 0

    • A gdzie tam

      Grzyby mają swoją mantrę i za dużo czasu

      • 0 2

  • Kiedyś nie uświadamiano nas o niebezpieczeństwie skakania na główkę,szkodliwości palenia papierosów itd.

    Jak teraz o tym pomyśle to dziękuje Bogu że nie jestem kaleką i w ogóle że żyje.Nigdy wnukowi mym na to nie pozwolił co ja robiłem i już go uświadamiam a ma 4,5 roku.Alkohol to też był rozrywka i co niektórzy wpadali w nałóg,zwłaszcza jak byli w wojsku.

    • 10 2

  • (4)

    W wielu krajach nie ma w ogóle ratowników i jakoś nikt się nie topi. Wchodzi się na własną odpowiedzialność i tyle. Musisz mieć w głowie, że nikt ciebie nie uratuje

    • 21 4

    • "nikt się nie topi" (1)

      Yhy, dane z urzędu statystycznego uniwersytetu parkingowego na MOPie Stryków

      • 10 2

      • Nie, to dane z hotelowego basenu położonego 400 metrów od plaży, gdzieś w Turcji.

        • 4 0

    • Nigdy nie chodzę na plaże, gdzie są kąpieliska i ratowniki... wole wolność.

      • 2 3

    • Tymczasem

      Najniższy wskaźnik utonięć w 2020 to Austria, Luksemburg - około 0,3 / 100tys mieszkańców.
      Potem rośnie, gdzie po drodze do wartości "polskiej" czyli 1,39 / 100 tys. mieszkańców mijamy właściwie całą zachodnią Europę.
      Cywylizowana Europa kończy winikiem 2,55 (Rumunia) a potem startuje rakieta "zdrowego chłopskiego rozumu", "selekcji naturalnej" i "gniotsa nie łamiotsa" czyli Rosja i kraje postowieckie, które lądują w okolicach 4-5. Podpowiem - w tych krajach to na pewno nie znajdziecie ratowników

      • 1 1

  • Kilka dni temu w Krynicy Morskiej... (2)

    ...32-latka na materacu, 400 metrów od brzegu nie miała świadomości, że grozi jej niebezpieczeństwo. Z tą świadomością i odpowiedzialnością u ludzi to bym jednak nie przesadzał ;)

    • 6 1

    • Jakoś te 32 lata przeżyła (1)

      Czy to była twoja kobieta? Jeśli tak, to na twoim miejscu też bym się martwił. O siebie :)
      Jeśli nie, to podejmowane przez nią ryzyko nie jest twoim problemem - zatem nie widzę powodu, aby się nim przejmować.

      • 2 1

      • to musiała być twoja krewna, bo też nie kumała, podobnie jak ty

        • 2 3

  • Chodziliśmy na plaże nie strzeżoną na przeciw Piastowskiej.Nikt z nas nie utonął.

    Wszyscy świetnie pływaliśmy a i kondycja była.Pompki,podciąganie na drążku i to wiele razy.Piłka,rower,podchody,całe dnie na podwórku.Dzisiaj podwórka świecą pustkami,bo apki sr*bki,pejsy jakieś tuby a na starość ślepota i chory kręgosłup.Jak nie ma atrakcji typu Majaland to nuda.Zabawek setki w domu ale wyobraźni żadnej żeby samemu się zająć.Ja miałem kilka,resztę sam zrobiłem jak kij do hokeja i inne.Byliśmy szczęśliwi a teraz tego nie widzę u młodych żeby byli tak szczęśliwi jak my byliśmy.

    • 10 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane