• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kolejni świadkowie zeznawali ws. Adamowicza

Rafał Borowski
14 grudnia 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
Przez sądem składa zeznania pełnomocnik wojewody pomorskiego ds. ochrony informacji niejawnych. Po prawej zasiada obrońca prezydenta Gdańska, mec. Jerzy Glanc, po lewej sędzia Karolina Kozłowska. Przez sądem składa zeznania pełnomocnik wojewody pomorskiego ds. ochrony informacji niejawnych. Po prawej zasiada obrońca prezydenta Gdańska, mec. Jerzy Glanc, po lewej sędzia Karolina Kozłowska.

W środę i czwartek odbyło się przesłuchanie kolejnych siedmiu świadków, zeznających w procesie ws. nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych prezydenta Gdańska. Większość zeznań nie wniosła zbyt wiele do sprawy i było przeplatanych odczytywaniem zeznań złożonych uprzednio w prokuraturze. Najciekawsze wątki dotyczyły kwestii darowizn na kwotę ok. pół miliona złotych, przekazanych przez pradziadków na rzecz dwóch córek Adamowicza.



Czy twoim zdaniem proces prezydenta Gdańska odbywa się sprawnie?

Przypomnijmy: toczący się od końca września przed Sądem Rejonowym Gdańsk-Południe proces dotyczy nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych Pawła Adamowicza za lata 2010-2012. Prezydent Gdańska nie umieścił w nich informacji o dwóch mieszkaniach oraz podał zaniżoną sumę zgromadzonych oszczędności. Rozbieżności sięgały od kilkudziesięciu do ponad 300 tys. zł.

Adamowicz zapewniał śledczych, że nieprawidłowe wypełnienie dokumentów jest po prostu pokłosiem pomyłki, którą nieświadomie powielał w kolejnych oświadczeniach. Mimo tego, podczas pierwszego posiedzenia sądu w tej sprawie skorzystał z przysługującego mu prawa do odmowy składania wyjaśnień. Podobnie postąpili wszyscy członkowie jego najbliższej rodziny, którzy mieli zeznawać w połowie listopada.

W środę i czwartek, na salę rozpraw zostało wezwanych łącznie siedmiu świadków. Pierwszego dnia zeznawało dwoje pracowników I Urzędu Skarbowego w Gdańsku oraz kuzyn małżonki Adamowicza, natomiast drugiego dnia kolejna pracownica wspomnianego już urzędu skarbowego, dwie pracownice Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego z Zespołu ds. Ochrony Informacji Niejawnych oraz wiceprezydent Gdańsk Piotr Grzelak.

Brak wglądu do baz danych banków



Przytłaczająca większość zeznań składanych przez urzędników wniosła do sprawy niewiele nowego. Na wiele z zadanych pytań, dotyczących analizowanych przez nich oświadczeń majątkowych Adamowicza, świadkowie nie byli w stanie odpowiedzieć. Jak nietrudno domyślić się, tłumaczyli się znacznym upływem czasu od chwili, gdy przeprowadzali omawiane czynności. W związku z tym, prokurator wielokrotnie wnosił o odczytywanie wcześniej złożonych zeznań, które w każdym przypadku zostały podtrzymane.

Co ciekawe, część urzędników - czy to z urzędu skarbowego czy urzędu wojewódzkiego - nie dopatrzyła się żadnych nieprawidłowości w oświadczeniach Adamowicza i nie widziała podstaw do wszczęcia postępowania przez Urząd Kontroli Skarbowej. Jak to możliwe, że nie ujawnili nowych, istotnych składników majątkowych oraz nie zweryfikowali ich pochodzenia? Często powtarzanym tłumaczeniem był fakt, że ani urząd skarbowy, ani urząd wojewódzki, nie mają wglądu do danych gromadzonych przez banki, np. o udzielonych pożyczkach.

Szycie ubrań dla elit i walizka ze złotem



Zdecydowanie najciekawsze okazały się zeznania dotyczące kwestii darowizn na łączną kwotę ok. pół miliona złotych, jakie nieżyjący już dziadkowie Magdaleny Adamowicz przekazali jej dzieciom. W tej sprawie toczy się odrębne postępowanie karno-skarbowe. Na temat darowizn pierwszy zeznawał 38-letni kuzyn małżonki prezydenta Gdańska.

Prokurator Piotr Baczyński zadał mężczyźnie mnóstwo pytań, dotyczących statusu majątkowego darczyńców oraz ich relacji z krewnymi. Z zeznań 38-latka wyłonił się obraz ludzi skromnych, pracowitych i stosunkowo zamożnych, którzy szczodrze obdarowywali swoje dzieci i wnuki, czy to z różnego rodzaju okazji czy w razie problemów finansowych.

- Dziadkowie ciężko pracowali i byli zamożnymi ludźmi. Zajmowali się ogrodnictwem i sprzedawali warzywa, a latem prowadzili gastronomię pod Ustką. Ponadto babcia szyła ubrania, a dziadek wytwarzał meble. Mieli wysokie emerytury i dostali odszkodowania za okres II wojny światowej - babcia za pobyt w obozie, dziadek na roboty przymusowe. Byli bardzo wrażliwymi ludźmi. Pomagali finansowo wszystkim członkom rodziny - mówił kuzyn żony Adamowicza.
O kwestię darowizn przekazanych przez dziadków Magdaleny Adamowicz dla jej dwóch córek została również przepytana kolejna osoba - pracownica I Urzędu Skarbowego w Gdańsku.

- W sprawie darowizn prowadziłam dodatkowe postępowania. Nie dałam wiary wyjaśnieniom Magdaleny Adamowicz w sprawie źródła darowizn. Pojawiały się m.in. tłumaczenia, że dziadkowie żyli oszczędnie, babcia szyła ubrania dla elit w Słupsku, a dziadek przywiózł po wojnie walizkę ze złotymi monetami. Magdalena Adamowicz była wielokrotnie wzywana do złożenia dokumentów dotyczących darowizn, ale nigdy tego nie zrobiła - powiedziała świadek.

Emocjonalna rozmowa z żoną o finansach



Ostatnią osobą, która zeznawała podczas dwudniowych przesłuchań, był wiceprezydent Gdańska Piotr Grzelak. Prokurator przepytał go odnośnie pewnej sytuacji, której Grzelak był świadkiem jeszcze jako asystent Adamowicza, czyli najpóźniej w 2010 roku.

- Nie pamiętam dokładnie w którym roku, ale kojarzę, że byłem świadkiem telefonicznej rozmowy, która miała miejsce w gabinecie prezydenta. Prezydent prowadził bardzo emocjonalną rozmowę telefoniczną ze swoją małżonką na tematy finansowe. Miał pretensje, że czegoś brakowało w dokumentach. Z treści rozmowy wynikało, że rozłożone na biurku prezydenta dokumenty również dotyczyły kwestii finansowych. Nie wykluczam, że były one związane z oświadczeniami majątkowymi - relacjonował Grzelak.
Zarówno prokurator, jak i sędzia, wytknęli Grzelakowi, że podczas zeznań złożonych w prokuraturze w 2015 roku, mówił o "wypełnianiu oświadczenia przez prezydenta", jednak na sali sądowej nie potwierdził tego faktu. Wiceprezydent tłumaczył się, że nigdy nie rozmawiał z Adamowiczem na tematy finansowe, nie zaglądał do treści rozłożonych na biurku dokumentów, a jego domniemanie wynikało wyłącznie z treści zasłyszanej rozmowy. Prokurator zapytał więc, dlaczego Adamowicz poprosił, aby Grzelak był świadkiem w tej sprawie.

- Nie wchodziliśmy w sprawy prywatne, a za takie uważam sprawy finansowe. Domyślam się, że wynika to z faktu, iż od 10 lat pracujemy razem. Prezydent prosi, człowiek się zgadza. Naturalna sprawa. Prezydent nigdy nie sugerował mi, jakie mam złożyć zeznania - podsumował Grzelak.
Wiceprezydent Gdańska Piotr Grzelak odpowiada na pytania zadawane mu przez prokuratora Piotra Baczyńskiego. Wiceprezydent Gdańska Piotr Grzelak odpowiada na pytania zadawane mu przez prokuratora Piotra Baczyńskiego.

Problemy i obowiązki Adamowicza w 2010 roku



Natomiast z odpowiedzi na pytania obrońcy Adamowicza, mecenasa Glanca, wyłonił się obraz Adamowicza jako osoby zapracowanej, która nie ma czasu na należyte angażowanie się w sprawy domowe. Grzelak mówił również m.in. o problemach osobistych Adamowicza (pobyt żony i ojca w szpitalu) i organizacji uroczystości żałobnych po katastrofie smoleńskiej, które bardzo absorbowały go w 2010 roku.

Ta część zeznań w pełni pokrywała się z wyjaśnieniami prezydenta, które złożył wcześniej w prokuraturze. Adamowicz mówił wówczas, że błędu w oświadczeniach dokonała nieświadomie jego żona, a on nie zweryfikował go i bezwiednie powielał. Powodem jego niefrasobliwości miał być właśnie brak czasu na obowiązki rodzinne, na który złożyły się potwierdzone przez Grzelaka czynniki.

Samozwańczy oskarżyciel nie daje za wygraną



Na koniec warto wspomnieć o incydentach, które stały się już nieodłącznym elementem kolejnych odsłon procesu Adamowicza. Podobnie jak podczas wszystkich dotychczasowych posiedzeń sądu, również w środę i czwartek na sali rozpraw pojawił się Marek Kiewłen. Zgodnie ze swoim zwyczajem, podchodził do barierki przed rozpoczęciem posiedzenia, przedstawiał się jako "oskarżyciel posiłkowy" i prosił sąd o udzielenie mu głosu.

Marek Kiewłan zostaje usunięty z sali sądowej


Na pierwszej rozprawie, mężczyzna zarzucił Adamowiczowi "bezprawne wybudowanie domu na jego nieruchomości" oraz "działanie w zorganizowanej grupie przestępczej". Za każdym razem, sędzia Karolina Kozłowska tłumaczy Kiewłenowi, że nie jest stroną w procesie, a wszelkie bezprawne działania powinien zgłosić organom ścigania. I za każdym razem, ostrzeżenia sędzi nie robią na nim żadnego wrażenia, co skutkuje wyprowadzeniem go z sali sądowej przez funkcjonariuszy policji.

Proces zakończy się najwcześniej w kwietniu



Zgodnie z terminarzem, proces ws. nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych prezydenta Gdańska potrwa co najmniej do kwietnia przyszłego roku. Wśród świadków, którzy wciąż oczekują na przesłuchanie na sali sądowej znajduje się m.in. Tomasz Arabski, były szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Najbliższe posiedzenie sądu zostało wyznaczone na 22 stycznia.

Miejsca

Opinie (340) ponad 20 zablokowanych

  • kanalia

    Powin za te swoje machloje gnic w pierdlu kanalia

    • 24 2

  • Grzelak- to śpiewałem ja Jarząbek. Hahahahhahhahahhaaa (1)

    • 32 2

    • Budyń Assistant

      • 1 1

  • Kasa (1)

    Dziadek Pani Adamowicz pracował w Dachau przy piecach , stąd ta walizka pieniędzy ? Gdzie był dziadek , gdy Pani Adamowicz prosiła miasto o wyrażenie zgody na adaptację strychu na starówce ?
    Walizka była pusta...

    • 31 3

    • nie, oni już ten strych dostali z zasobów i bez kolejki :D

      tylko lepsiejsze meble wstawili. A potem wykupione za 10%

      • 5 2

  • Szok.jakie zaniedbanie ze stronu us

    Jako urzednik moge wam podac przyklad.Stwierdzamy nadwyzke nad dochodami.opodatkowanymi lub wolnymi od opodatkowania.I od razu jest 75%.Nierozumiem jak urzednik moze mowic ze pani Adamowicz nie przedstawiala zadnych dowodow tym bardziej 75%

    • 25 2

  • Tak!

    Ja! Ja widziałem! Widziałem jak prezydent zupełnie zapomniał o tych paru mieszkaniach. Zupełnie nie zdawał sobie z nich sprawy. Naprawdę! Widziałem jak niechcący o nich zapomniał

    • 20 3

  • Grzelak, taki młody, a już taka szuja. Uczeń przerośnie mistrza, to tylko kwesta czasu...

    • 25 5

  • Oto przykład (3)

    Pan Jacek Bendykowski, jeden z zaufanych ludzi PA, zasiada z ramienia Miasta Gdańsk w radzie nadzorczej spółki Pomorskie Hurtowe Centrum Rolno Spożywcze SA (Renk). Z tego tytułu w roku 2016 r. osiągnął d o c h ó d 49203,87 zł.
    Pan Jacek Bendykowski w tej radzie zasiada nieprzerwanie od ... 2005 r.
    To fakty z oświadczenia majątkowego pana Jacka Bendykowskiego jako radnego sejmiku..
    A może Pan Jacek Bendykowski czuje się jakoś wdzięczny panu Pawłowi Adamowiczowi za tak dobre dochody przez tyle lat? Ciekawe, jak okazuje swoją wdzięczność. Pewnie dobrym słowem i przyjaźnią.
    Chciałbym wiedzieć, jakie kancelarie prawne otrzymuję zlecenia z Miasta Gdańsk (z wolnej ręki) ... i czy jest wśród nich kancelaria pana Jacka Bendykowskiego

    • 28 3

    • a jak majątki braci Biereckich z Pisu i Skoków, ponad 30 milionów (1)

      • 1 5

      • Biereckich do jednej celi z Adamowiczem

        POPIS kradnie na całego.

        • 3 3

    • Warte przypomnienia, że początki RENKa, to handel gruntami na których miał powstać, bo zanim stanął, to już 2/3 gruntów "opylił".

      • 2 2

  • Do normalnych ludzi

    Kazde takie tumaczenie konczy sie decyzja wymiarowa 75%.A zeby udowodnic darowizne to trzeba miec naprawde dowody i trzeba pamientach ze nie zgloszona darowizna to tez podatek

    • 17 2

  • był ministrantem

    Jakby miał sumienie to podałby się do dymisji.

    • 17 3

  • zrujnowany Gdańsk i cale Pomorze

    co oni zrobili z moim Gdańskiem serce się kraja kamienice wyburzone spichlerze wyburzone jakiś gigantyczny pseudo falowiec postawili koło starówki drugie Katowice wybudowali nie obrażając Katowic.i to jest przykład na to że nie zawsze ludzie znający historie jak Tusk i wywodzący się z Pomorza robią dla swojej małej ojczyny z całych sił by było dobrze a dokładnie odwrotnie dbają o swoje koryto. :(

    • 21 7

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane