Niespodziewana deklaracja premiera: Lotos i Orlen połączą się, ale to gdańska spółka będzie grała w tej parze pierwsze skrzypce - zapowiedział
Jarosław Kaczyński w czasie swojej piątkowej wizyty na Pomorzu.
Posłuchaj:
premier o fuzji Lotosu i Orlenu w Radiu Gdańsk.
- Dzisiaj wszystko wskazuje na to, że dużo efektywniejsze z punktu widzenia tego celu [zapewnienia krajowi bezpieczeństwa energetycznego - przyp. red.]
będzie uznanie za firmę prowadzącą Lotos. To jest paradoksalne, bo ona jest mniejsza, ale tak to wygląda. Zostanie tu [w Gdańsku - przyp. red.]
po prostu Lotos, tylko mający jeszcze dodatkowo własność Orlenu - zapowiedział premier w piątek.
Ta deklaracja może dziwić, bo choć o połączeniu obu paliwowych spółek mówi się z przerwami od killku lat, to słowa o wiodącej pozycji gdańskiej spółki - o kapitalizacji czterokrotnie mniejszej niż jej płocki konkurent - pojawiają się po raz pierwszy.
to decyzja podyktowana racjonalnymi przesłankami
7%
to deklaracja wyborcza, która jak wiele innych nie będzie spełniona
58%
nie rozumiem tej decyzji, ale chcę żeby siedziba Lotosu pozostała w Gdańsku
35%
Premier nie wdawał się w szczegóły techniczne całej operacji, nie zaznaczył też czy mielibyśmy do czynienia z fuzją, czy też przejęciem. Być może dlatego, że dla premiera całe przedsięwzięcie "jest raczej z dziedziny bezpieczeństwa energetycznego, a nie czysto biznesowej".
Do tej pory wszystko wskazywało, że w przypadku fuzji to gdańska firma zostanie wchłonięta przez Orlen.
Świadczyła o tym choćby postawa menadżerów obu spółek: płocczanie podkreślali wyłącznie zalety fuzji, gdańszczanie wskazywali wady - zmniejszenie konkurencji na rynku, czy wzrost ryzyka wrogiego przejęcia.
Zarząd Orlenu był na tyle pewny swego, że zapowiedział, iż w przypadku połączenia, z rynku zniknęłaby stacje benzynowe z logo "Lotos".
- Wystarczą dwie marki: Orlen i Bliska. Stacje Lotosu zmieniłyby wystrój i znak firmowy - zapowiadał
Piotr Kownacki, prezes Orlenu.
Za fuzją ze wskazaniem na dominującą rolę Orlenu opowiadał się także minister skarbu
Wojciech Jasiński, płocczanin i bliski współpracownik premiera.
Co sprawiło, że rząd tak diametralnie zmienił wizję wzajemnych relacji obu firm po fuzji?
Dla rządu ważne jest to, że państwo ma w Lotosie pakiet 60 proc. akcji, wartych ponad 3 mld zł, podczas gdy w płockiej spółce posiada ich jedynie ok. 27 proc., za to wartych ponad 10 mld zł. W dużym skrócie: przekazanie Lotosowi państwowych akcji Orlenu umocniłoby kontrolę państwa nad obiema spółkami. Lotos stałby się największym udziałowcem Orlenu, a państwo miałoby w gdańskiej spółce nawet 75 proc. udziałów.
Bo trudno przecież uwierzyć, by podejmując tak ważną decyzję wzięto pod uwagę protesty pomorskich polityków i samorządowców obawiających się zmniejszenia wpływów podatkowych w regionie po przeniesieniu siedziby spółki do Płocka i znacznego ograniczenia działalności mecenackiej firmy.
W każdym razie zapowiedzią tej niespotykanej wolty była wypowiedź posła PiS z Gdańska
Jacka Kurskiego sprzed kilku tygodni:
- Jeśliby nawet do niej [fuzji - przyp. red.]
doszło, mogę zapewnić, że pomorski PiS nie dopuści do marginalizacji Lotosu w ramach holdingu. Dopilnujemy, by zachował autonomiczność i by nie zmniejszyły się wpływy z podatków do lokalnych budżetów.Warto jednak pamiętać, że trwa własnie kampania wyborcza i premier musi zdobywać poparcie dla swojego rządu, także w rejonach, które nigdy specjalnie mu nie sprzyjały, czyli np. na Pomorzu. Deklaracja o zachowaniu samodzielności, a nawet o wzmocnieniu roli Lotosu po fuzji z Orlenem, na pewno zostanie tu przyjęta z aprobatą.
I dlatego pomorscy samorządowcy, politycy i dziennikarze powinni bardzo starannie śledzić, co premier Jarosław Kaczyński powie płockim mediom w czasie swojej następnej wizyty w tym mieście. Na Pomorzu premier zaczął swoją wypowiedź od zwrotu "dzisiaj wszystko wskazuje na to, że...". Zobaczymy więc, co przyniesie jutro.