• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Milczeć nie wolno

14 lutego 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
Z Dorotą Arciszewską-Mielewczyk, posłanką SKL-RNP, rozmawia Tadeusz Gruchalla

- 16 lutego w kościele Zbawiciela w Sopocie odbędzie się nabożeństwo ekumeniczne w intencji rodzin ofiar, które poniosły śmierć w czasie zatopienia okrętu "Wilhelm Gustloff". Dlaczego ta uroczystość w Sopocie, a nie w Gdyni, skąd okręt wypłynął w swój ostatni rejs?

- Odczytaliśmy kilka sygnałów, które świadczyły o tym, że w Sopocie ta inicjatywa zostanie przyjęta z dużą życzliwością...

- To znaczy, że w Gdyni pojawiły się jakieś problemy?

- Nie. Jako inicjatorka tego pomysłu mam jednak obowiązek patrzeć w przyszłość, omijać niebezpieczne rafy, które mogłyby narazić tę ideę na szwank.

- Jakie rafy ma pani na myśli?

- Kilka lat temu w Gdyni zrodziła się inicjatywa wystawienia na cmentarzu witomińskim, gdzie zostały pochowane szczątki ponad 100 ofiar tej tragedii, płyty pamiątkowej. Pomysł ten spotkał się z niezwykle ostrą reakcją jednego z gdyńskich środowisk, które sprzeciwiło się upamiętnieniu tego dramatu. Ponadto władze samorządowe Gdyni nie wykazały wówczas zainteresowania problemem, sprawę odłożono ad acta i tak sobie tam leży do dzisiaj. Należy jednak odważnie popatrzeć w przyszłość i podjąć decyzję, nawet jeżeli byłaby ona w pewnych kręgach niepopularna.

- Jakie są losy pomysłu z płytą pamiątkową?

- Żadne. Przecież milej odbierać flagę UE niż próbować rozwiązać jakiś bolesny problem.

- Nie obawia się pani protestów ze strony środowisk, o których wcześniej wspomniała?

- Nie, bo - po pierwsze - próbuję ominąć niebezpieczne mielizny, a po drugie liczę na mądrość współobywateli. Przypominam posłanie biskupów polskich, którzy powiedzieli: "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie". Owo przebaczenie - w obie strony - nie może być pełne, gdy nad pewnymi kartami historii próbujemy przejść milcząc.

- Dziękuję za rozmowę.
Głos Wybrzeża

Opinie (170)

  • - Dziękuję za rozmowę.

    Ja równeż.

    Co to ma być???

    • 0 0

  • W Gdyni rafy, w Sopocie mielizny - strach pomyśleć co w Gdańsku .. pewnie rekiny

    • 0 0

  • Co za temat?

    Czy nie powinno się przebadać posłanki Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk na poziom alkoholu we krwi?

    • 0 0

  • p co chodzi

    Co się takiego wydażyło?

    • 0 0

  • Kurcze

    Nie ma w tym kraju wiekszych problemow ???
    A moze niech sie jeszcze sejm w tej sprawie wypowie, potem senat i Kwach, a potem beda uchwalac przez 3 lata poprawki, bo jakas nawiedzona poslanka ma kaprys i wizje. Oj, oj bardzo chory kraj.

    • 0 0

  • BZDURA BZDURA BZDURA

    Panie Tadeuszu Gruchalla
    O co chodzi tej pani mielewczyk nadal nie wiadomo ale posłania biskupów wysłuchałem i to jeszcze na żywo w 1965 roku i postanowiłem WYBACZYĆ pani mielewczyk jej GŁUPOTE
    ale panu nie wybacze bo sprawa jest zbyt ważna by zwyczajnie o NIEJ PIEPRZYĆ BEZ SENSU

    "na cmentarzu witomińskim, gdzie zostały pochowane szczątki ponad 100 ofiar tej tragedii,"

    nie wiem czy to pan dyktował a pani pisała czy na odwrót ale
    Zginęło 55 osób: 35 pasażerów, w tym dwoje dzieci, i 20 członków załogi. Odnaleziono 39 ciał.

    • 0 0

  • nu tja
    przepraszam chyba na odwrót
    gallux pieprzy bez sensu
    przepraszam:)))

    • 0 0

  • to nazwisko tej doroty arciszewskiej sprawia że trace zimną krew
    ilekroć na nie sie natykam to wiem że bedzie nieszczeście he he he he no i jest BABOL GALLUXA

    • 0 0

  • Babol

    Lepiej napisz ile tak na prawdę ludzi zginęło na tym statku bo jakiś debil jeszcze pomyśli że to nie była żadna tragedia, tylko zwykła katastrofa morska.
    Nie można zapomnieć że blisko tego miasta jest mogiła kilku tysięcy ofiar jednej tragedii.

    • 0 0

  • nie sztuka sie liczy panie Gallux

    Niecałe piędziesiąt minut później było po wszystkim , "Wilhelm Gustloff" poszedł na dno i wraz z nim 9.343 ludzi, w tym około 4.000 dzieci. Uratowano 1239 osób. Z pewnością uratowano by więcej, gdyby nie lodowata woda, po kilku minutach człowiek umierał. Naoczny świadek tej tragedii, pani Ursula Resas która płynęła za jedną tratwą : " Wisiało na niej ludzi jak winogrona". Większość z nich żyło tylko parę minut w tej lodowatej wodzie. "Jeden po drugim puszczał się tej tratwy, w końcu udało mi się schwycić jedną ręką za linę", Inne tratwy płyną obok. Jakiś głos krzyczy: "Masz pistolet ? Zastrzelcie mnie, wy tchórzliwe psy." Minuty upływają jak godziny, i w pewnym momencie widzi dzieci, dużo : "Mieli na sobie kamizelki ratunkowe. Ale główki są cięższe od nóżek, a więc te nóżki wystawały z wody". (kon. cyt.)

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane