Mistrz krzyżacki ze Sztumu, mistrz olimpijski z Chojnic i admirał w stanie spoczynku z Kościerzyny przekonywali, że warto dać pieniądze na popierane przez nich inwestycje w kulturę i turystykę naszego województwa. Jednak żaden z nich nie był skuteczny i miliony z Unii Europejskiej trafią najpewniej do Swołowa, Wejherowa, Sopotu i Gdańska.Pomorski Komitet Sterujący to gremium wskazujące zarządowi województwa, które inwestycje w infrastrukturę regionu powinny zostać wsparte pieniędzmi z Unii Europejskiej. Wczoraj decydował o losie prawie 56 mln zł, jakie mają zostać wydane na pomorską kulturę i turystykę. Walczyło o nie 19 projektów, zakwalifikowanych do tego etapu przez panele ekspertów.
- Znakomita większość zgłoszonych projektów jest doskonale przygotowana - mówił marszałek
Jan Kozłowski, przewodniczący PKS-u. Zaraz jednak pytał retorycznie:
- Co z tego, skoro mamy pieniądze na realizację tylko 10 proc. potrzeb?Po dyskusji, w której za projektami lobbowali m.in. mistrz olimpijski w żeglarstwie
Mateusz Kusznierewicz (centrum żeglarskie w Charzykowach), mistrz krzyżacki w pełnym rynsztunku z heroldem (zagospodarowanie zamku w Sztumie) i admirał w stanie spoczynku (wodne centrum sportowo-rekreacyjne w Kościerzynie), PKS wybrał cztery, najwartościowsze swoim zdaniem, projekty.
Największe uznanie komitetu zyskała rekonstrukcja
Zagrody Albrechta we wsi Swołowo pod Słupskiem. Inwestycja ma sprawić, że do "Krainy w Kratkę" przybędzie więcej turystów, którzy w tym obciążonym sporym bezrobociem regionie zostawią więcej pieniędzy. Projekt może liczyć na ponad 4 mln zł dofinansowania.
Jako drugi zarekomendowano projekt ochrony i odbudowy
wejherowskiej Kalwarii.
- Ratujmy co się da! - nawoływał jeszcze przed rozpoczęciem obrad komitetu marszałek Kozłowski. Uratować chyba się da, bo PKS poparł prośbę o ponad 10 mln zł dotacji.
Faworytem w wyścigu po unijne pieniądze była
hala widowiskowo-sportowa, wspólne przedsięwzięcie Gdańska i Sopotu, które zebrało najwięcej punktów w ocenie ekspertów. Rzeczywiście, komitet zarekomendował ten projekt, ale dopiero na trzecim miejscu. Pomimo tego PKS stwierdził, że warto na niego wydać najwięcej, bo aż 40 mln zł unijnych dotacji.
Ostatnim projektem, który zgodnie z punktem widzenia PKS-u może liczyć na unijne dofinansowanie jest
Gdańskie Centrum Muzyczno Kongresowe należące do Polskiej Filharmonii Bałtyckiej. Z rachunku wynika jednak, że albo wcześniej wymienione inwestycje dostaną mniej pieniędzy niż chciały, albo też filharmonia dostanie jedynie 1 mln zł, zamiast 9, o które się ubiegała.
Płonne okazały się nadzieje ks.
Krzysztofa Misia, proboszcza malborskiej parafii św. Jana Chrzciciela, który wierzył, że jego projekt rewaloryzacji gotyckiego kościoła - przedostatni na liście rankingowej panelu ekspertów - zyska jednak przychylność PKS-u.
- Ostatni będą pierwszymi - powtarzał. Nadaremno.
Dobry, zły i brzydki
Sopocko-gdańska hala sportowa zgarnie najpewniej ponad 70 proc. unijnych dotacji na kulturę i turystykę w naszym województwie. Te 40 mln zł trafi do dwóch najbogatszych i przyciągających najwięcej turystów miast w regionie. Dla innych, o wiele bardziej potrzebujących unijnego wsparcia miejscowości, pozostaną ochłapy. Pruszcz, Sztum, Kwidzyn i Malbork chciały na swoje pięć projektów łącznie 27,5 mln. Niestety, dla nich tych pieniędzy zabrakło. Ale PKS dorzucił co najmniej 1 mln zł Filharmonii Bałtyckiej, która osławiła się tym, że swój hotel wyposażyła w szczotki toaletowe warte kilkaset złotych za sztukę. Na co tym razem pójdzie dotacja?