• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nowe informacje w sprawie śmierci dziecka w gdańskim szpitalu

Elżbieta Michalak
8 lipca 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Zdaniem naszego informatora, lekarz podjął błędną decyzję w sprawie terminu cesarskiego cięcia. - Zdecydował, że cesarka odbędzie się za trzy dni, bo nie widzi konieczności szybszego wykonania zabiegu. Dzień później doszło do śmierci płodu. Zdaniem naszego informatora, lekarz podjął błędną decyzję w sprawie terminu cesarskiego cięcia. - Zdecydował, że cesarka odbędzie się za trzy dni, bo nie widzi konieczności szybszego wykonania zabiegu. Dzień później doszło do śmierci płodu.

Mamy nowe informacje na temat śmierci dziecka, do której doszło z piątku na sobotę w szpitalu na Zaspie. Osoba, która była blisko całej sytuacji, opowiedziała nam swoją wersję wydarzeń.



Stanowisko Szpitala św. Wojciecha na Zaspie. Stanowisko Szpitala św. Wojciecha na Zaspie.
Przypomnijmy: w nocy z piątku na sobotę, w Szpitalu Św. Wojciecha na Zaspie, doszło do śmierci płodu u kobiety, która od kilku tygodni przebywała na oddziale patologii ciąży z podejrzeniem zatrucia ciążowego i była pod ścisłą opieką lekarską.

O sprawie informowaliśmy szczegółowo w poniedziałek: Prokuratura bada sprawę śmierci dziecka w szpitalu

Po publikacji artykułu skontaktowała się z nami osoba, która w ostatnich dniach miała stały i bezpośredni kontakt z ciężarną. Jej składna i wyważona relacja pozwala lepiej odtworzyć przebieg wydarzeń, które doprowadziły do śmierci dziecka.

Jeśli poród, to:

Według naszego informatora pacjentka w zagrożonej ciąży poddawana była bardzo częstym i regularnym badaniom przeprowadzanym przez położne i pielęgniarki. O ile w ich przypadku można mówić o wzorowej opiece, o tyle zdaniem naszego informatora, nie sposób przyznać, że było tak również w przypadku lekarzy.

Z przedstawionej nam relacji wynika, że w piątek pacjentka zabrana została na salę zabiegową, gdzie podano jej oksytocynę - hormon powodujący skurcze mięśni macicy i wywołujący akcję porodową. Ponieważ jednak akcji porodowej nie udało się wywołać, lekarze zdecydowali, że pacjentka wróci na oddział patologii ciąży. Cesarskiego cięcia nie przeprowadzono w piątek, ponieważ - jak twierdzi nasz informator - nie było miejsca na sali zabiegowej, a w kolejce na zabieg czekało kilka innych kobiet.

- Lekarz stwierdził, że zabieg odbędzie się w poniedziałek, czyli dopiero za trzy dni, bo pacjentka czuje się dobrze i jego zdaniem nie ma konieczności szybszego interweniowania - mówi nasz rozmówca. - Wyjaśnił, że wszystkie sale zabiegowe są zajęte i nie ma warunków do tego, by zabieg przeprowadzić jeszcze tego samego dnia.

Pacjentkę przewieziono do sali, gdzie wciąż podlegała regularnej obserwacji, i gdzie dalej wykonywano jej badania, m.in. KTG, kontrolujące akcję serca płodu. Wyniki cały czas wskazywały, że wszystko jest w porządku. Dopiero w sobotę, ok godz. 6 rano (trzy godziny od poprzedniego badania), położna, która miała wykonywać kolejne badanie, zauważyła, że z płodem dzieje się coś niedobrego. Wtedy też przewieziono pacjentkę na salę zabiegową. Tam lekarz stwierdził śmierć płodu.

Nasz informator zwraca uwagę, że szpital nie stanął na wysokości zadania w stosunku do pozostałych pacjentek oddziału, które - co łatwo zrozumieć - przeżyły traumę.

- Pacjentki przebywające z poszkodowaną w sali, a nawet personel, dopadło poważne przygnębienie. Kobietom w ciąży zaproponowano środki uspokajające, ale z obawy o dobro dzieci wszystkie odmówiły, prosząc w zamian o wizytę psychologa. Najpierw okazało się, że psycholog będzie dopiero w poniedziałek, a w poniedziałek poinformowano pacjentki, że psycholog jest na urlopie i nie ma możliwości odbycia takiej wizyty.

O komentarz do tej relacji poprosiliśmy pełnomocnika i doradcę zarządu Szpitala św. Wojciecha na Zaspie, który przesłał nam oświadczenie w tej sprawie. Czytaj oświadczenie (pdf)
Elżbieta Michalak

Miejsca

Opinie (328) ponad 20 zablokowanych

  • Prawda o białej palestrze i farmie (6)

    Lekarze po 6 (teraz 5) latach studiów to żadni specjaliści. Uczelnia jest mało praktyczna. Uczą ich tam pierdół i przeładowują informacjami których żaden z nich nie wykorzysta przy pracy z pacjentami w 90% przypadków. Rzadko który kształci się samodzielnie w ramach pasji. Do metod naturalnych, ziołolecznictwa i alternatywnej medycyny są wręcz zniechęcani, a po ukończeniu szkoły sami załapują że farma ich karmi zaś "sprawdzone" procedury starszych kolegów dają bezpieczeństwo i stabilizację.
    Do tego wychodzą z założenia że są wielkimi specjalistami i mają olbrzymie wymagania co do płac i swojego statusu (klasyczne "nie po to się uczyłem 6 lat aby teraz zarabiać tyle co pani w warzywniaku").
    Rzeczywistość jest taka że każdy kto ukończy uczelnie ma zapewnioną pracę (to ewenement bo nikt inny nie ma takich gwarancji poza niektórymi formacjami mundurowymi gdzie praca jest spłaceniem szkolenia). Po stażu mogą iść na specjalizację za która jeszcze bardzo często im płacą bo odbywa się w ramach pracy zawodowej - lista marszałkowska, etat lub samozatrudnienie, w zależności od układów i wyników.
    Narzekają na system, procedury i sprzęt a w rzeczywistości sami ten system opracowali (starsi lekarze, dyrektorzy placówek, doradcy, lekarze w komisjach w sejmowych) i gdyby wszystko działało to nie mogliby zwalać swojej nieudolności na inne rzeczy,. Stąd taka sytuacja "zapaści systemu zdrowia" im paradoksalnie pasuje podobnie jak kilka etatów, brak limitów na godziny pracy, funkcjonowanie państwowych ośrodków zdrowia które są bazą zabiegową dla pacjentów z prywatnej poradni i kliniki.
    Do tego większość po układach rodzinnych trafia na studia i intratne specjalizacje. Większość pasiona pieniędzmi mafii farmaceutycznej. Tu warto zwrócić uwagę że części wydaje się że skoro nikt im do ręki nie biorą to są uczciwi ale w rzeczywistości są ślepi na swoich przełożonych, zapatrzenie szpitalne i przede wszystkim kuracje jakie opłaca państwo lub sami pacjenci które prowadzą tylko do zaleczania lub śmierci a nie usunięcia przyczyn.
    Pewnym standardem jest że prywatnie byle konował ze specjalizacją interny, alergologii, ortopedii pobiera od 80 do 150 zł za kilkuminutową wizytę w której bardzo często nie ubrudzi sobie nawet rączek i nie przekaże żadnych konkretó pacjentowi poza wypisaniem recepty.
    Swoistym szczytem szczytów jest to że po ukończeniu studiów i zdaniu LEPu (średniej trudności test test wyboru gdzie amator, pasjonat biologii i medycyny zda go po krótkim przygotowaniu) takie młode szczurki zarabiają na dyżurach w nocnej opiece na samodzielnych stanowiskach bez wsparcia kogoś z większym doświadczeniem. W efekcie jeszcze nie wiele wiedzący człowiek który często nie ukończył 25 roku życia i nie mający nawet życiowego doświadczenia ma od pierwszego dnia takiej pracy kontakt z pacjentami którzy trafiają niejednokrotnie z poważnymi stanami.

    • 12 3

    • (5)

      Odezwał się ekspert w dziedzinie kształcenia lekarzy, który wiedzę ma zasłyszaną od osób trzecich. Każdy akapit niestety wymaga gruntownego sprostowania. Mam nadzieje, że moderator usunie ten stek bzdur. Jeżeli się Pan kompletnie nie zna, proszę o niezabieranie głosu w dyskusji, taka rada na przyszłość, aby nie wyjść na kreatyna. Pozdrawiam serdecznie.

      • 1 9

      • Niestety, gorsza od ewentualnego niedouczenia, jest niechęć lekarzy do pacjentów (2)

        co widać jak na dłoni- w takich placówkach jak Zaspa szpital--
        poza kilkoma wyjątkami wśród lekarzy

        jakby lekarze brzydzili się chorych

        oprócz tego, na Zaspie jest zwykły brud, listwy, podłogi czarne, zakamarki w pokojach i toalecie

        • 3 1

        • (1)

          oczywiście za brud, listwy, podłogi czarne, zakamarki w pokojach i toalecie odpowiada lekarz, gratuluję poczucia humoru

          • 1 4

          • Jak szpital robi głównie za miejsce na zabiegi dla pacjentów z "prywatek" to taki mamy tego efekt!

            • 2 1

      • (1)

        Nie pisz człowieku bzdet tylko się ustosunkuj do konkretnej wypowiedzi skoro wszystko wymaga sprostowania.
        Dla mnie większość tej bandy po studiach to medycy i konowały a nie lekarze. W tym zawodzie konkurencja obowiązuje jedynie w wyścigu do "przyjemnych" i dochodowych specjalności. Później każde popychadło czy kujon bez drygu do takiego zawodu znajduje swoje miejsce w placówkach zdrowia choć i tak narzekają, mimo że wykształcenie nie blokuje ich przecie w żaden sposób aby iść w innym kierunku. Zastanawiające że też nie zajmą się czymś bardziej dochodowym a zarazem lekkim zajęciem na miarę ich wielkich możliwości, skoro bycie lekarzem to taka niedochodowa katorga? Ale skoro jest tak niedobrze to skąd tak stałe duża ilość kandydatów na uczelnie medyczne włącznie z chętnymi do opłacania niemałego czesnego?
        Obecna medycyna operuje na podstawowej zasadzie - zaleczyć a nie wyleczyć, z wyjątkiem ratownictwa które funkcjonuje dobrze przede wszystkim dzięki zupełnie innej kadrze, kształceniu i zarobkach.
        Co się rzuca w oczy jako pacjentowi? Metodyka leczenia bez holistycznego zapatrywania. W rezultacie jak na jedno terapia pomaga to na drugie szkodzi. Ale dla lekarzy jest to bez znaczenia. Przecież przyszły problem to już inny lekarz i nowe zyski dla palestry.
        Studenci, szczególnie w ostatnich latach bardzo mierni pod względem charakteru i moralności o czym najlepiej świadczy roszczeniowy charakter i powody jakimi kierowali się przy wyborze zawodu. Faceci na tych kierunkach od jakiegoś czasu są jacyś ciotowaci i bez haryzmy. Dysponowanie wiedzą ogólną i mentalność pozostaje daleko w tyle za ludźmi z maturą powojenną, co dowodzi że nie są to ludzie ponadprzeciętni których można zakwalifikować do elity. Brakuje ludzi z otwartymi głowami którzy mogliby udźwignąć ciężary pracy i mieć właściwe podejście do chorego człowieka. Często są to najzwyklejsze karierowicze, pocioty i materialiści co samo w sobie jest zaprzeczeniem niesienia pomocy i służby ludziom. Jako absolwenci często niechętni do poszerzania wiedzy w dziedzinach na które uczelnia nie poświęca czasu w ogóle lub je kontestuje - najczęściej w przypadku tanich metod i profilaktyki naturalnej, kuracji zmieniających ortodoksyjne czy jak kto woli klasyczne podejście do przyczyn powstawania chorób. Nie ma co liczyć dzięki temu na zmianę metodologii, podejścia do pacjenta czy skutecznego oddziaływania na administrację, polityków i koncerny medyczne w celu przeprowadzenia reform i zaprzestania pompowani kasy w czarną dziurę jaką jest służba zdrowia.
        Osobiście mam szacunek jedynie do lekarzy którzy swoja wiedzą i profesjonalizmem wykazują się w przeprowadzaniu ciężkich i skomplikowanych zabiegów. Ale takich ludzi jest garstka zaś dostęp do nich ograniczony.
        Najbardziej jednak szokują mnie ceny wizyt lekarskich szczególnie jak na polskie warunki, które to sprowadzają się często do wypisania recepty i poświęcenia 5 minut pacjentowi oraz ponury fakt że nie można uciec od tego sytemu ani leczyć sięna własną rękę. Zwolnienia, lekarze pracy i orzecznicy ZUSu to lekarze którzy mają wyłączność na diagnostykę, leczenie i sporządanie dokumentacji w symbiozie z farmaceutyką i firmami medycznymi produkującymi jednie "właściwe i bezpieczne" wyposażenie dla placówek zdrowia!

        • 1 0

        • Geniusz

          Frustracie, ile razy nie dostałeś się na wymarzoną medycynę?

          • 0 1

  • Kliniczna w Gdańsku (2)

    Ja leżąc na patologii ciąży z bliźniakami na Klinicznej w Gdańsku byłam świadkiem jak kobieta ode mnie z sali poroniła też bliźniaki w 20 tyg. ciąży.
    Kobieta nie wróciła na salę. Mąż przy nas pakował jej rzeczy i płakał. To był jeden z najgorszych dni w moim życiu. Nikt do nas nie przyszedł, zostałyśmy na noc same próbując nawzajem się pocieszyć.

    • 6 2

    • a próbowalyście pocieszyc od siebie tego meża? to wy byłyście "ofiarami", czy on i jego żona? (1)

      • 4 1

      • Byłyśmy zbyt przerażone tym co się stało. To była ich druga ciąża. Nie czułam się jako ofiara, ale dotarło do nas, że nikt tak naprawdę o nas nie dba i wszyscy mają na nas wylane. Mówiliśmy lekarzom, że pani źle się czuje jak chodzi i że powinna leżeć. Ale lekarze stwierdzili, że może chodzić. Poszła pod prysznic i odeszły jej wody. Szybko na stół i po maluszkach. Jeszcze jej doradzili, że może wracać spokojnie na drugi koniec Polski. Więc jeśli to czyta to jakiś lekarz - to co dla Was drodzy lekarze jest rutyną, przyzwyczajeniem, normalnością - dla wielu osób, które do Was trafia na kilka dni jest po prostu szokiem.

        • 1 2

  • patologia

    Oddzial ginegologii i patologii ciazy na zaspie to istna patologia. Dramat :( koszmar nic wiecej tam wspominam pobyt na oddziale :(

    • 1 0

  • patologia

    Oddzial ginekologii i patologii ciazy na zaspie to istna patologia. Dramat :( koszmar nic wiecej tak wspominam pobyt na oddziale :( lezalam z kobieta ktora rodzila miala skorcze a ja bylam tam na podtrzymaniu :( stres okropny

    • 1 0

  • Ginekologia onkologiczna w Redłowie- po ludzku i nawet luksusowo

    leżałam tam dwa lata temu, wspaniały personel,
    oddział piękny po remoncie

    i pacjenci traktowani z szacunkiem, życzliwością

    • 1 0

  • p.s.pacjentki- oczywiście

    • 1 0

  • jaki jest sens badania KTG co 3 godziny, gdy już wiadomo, że ma być cesarka?

    powinna pani leżeć podłączona do KTG non stop

    gdyby lekarze bulili za błędy z własnej kieszeni, to chciałoby im sie pomyśleć

    ( poza wyjątkami, których to przepraszam, bo sa tez wspaniali lekarze)

    • 4 0

  • czy w ogóle etat psychologa w tym szpitalu istnieje??? ja byłam z synkiem 2 tyg. na oiomie i nikt, pomimo próśb, nie przyszedł. proponowano mi "miksturkę" na uspokojenie...pomogły modlitwa i wsparcie najbliższych... wyrazy współczucia dla rodziny maluszka.

    • 4 0

  • !! (3)

    Czy nastanie kiedys taki piekny dzien, kiedy rąb.. lekarzyki przestana "mordowac" dzieci w tym kraju???
    Coraz czesciej sie o tym slyszy...
    Co robiliscie na studiach, uczyliscie sie leczyc ludzi czy zarabiac pieniadze i drzec te swoje nienasycone ryje o podwyzki?!!!

    • 3 2

    • CHAM do tego sfrustrowany

      • 0 1

    • Ja coraz częściej słyszę o matkach mordujących swoje dzieci. W medycynie polskiej trend jest akurat odwrotny: fetyszyzacja dziecka, które ma się urodzić za wszelką celę (choćby z pół mózgu). W Anglii dziecku któe się urodzi daje się inkubator i tlen a jeśli nie przeżyje to widocznie tak było mu pisane.

      • 1 0

    • cham

      chamie, spełnij moje marzenie i miej odwagę podać swoje imię i nazwisko; i powiem Ci coś co Cie b zmartwi, masz 100% gwarancji, że w swoim czasie trafisz do jakiegoś "lekarzyka:)"

      • 0 0

  • ja też bym przeżyła dramat gdyby nie cud...

    leżałam na oddziale ginekologicznym a potem na patologii ciąży na zaspie...tydzień chodziłam i prosiłam żeby zrobiono mi usg...lekarze mówili: "przy wypisie". jak po 2 tygodniach zrobili mi usg to zaraz miałam cesarkę. na wypisie "zagrażająca zamartwica płodu" na ginekologii musiałam sama sobie robić KTG bo pielęgniarkom się nie chciało, oddzialowa pobierała krew bez rękawiczek...my kobiety w ciązy jesteśmy tam na łasce....a przecież to ich praca, obowiązek, człowiek dla człowieka. i obyśmy drodzy lekarze i pielegniarki nie spotkali się kiedyś po drugiej stronie barykady....może życie waszych dzieci, wnuków będzie zależało od mojej decyzji..dziekuję lekarzowi który wtedy okazał zainteresowanie i zajął sie mna i moją córką. cala reszta w ogóle nie powinna wykonywać zawodu. i długoby można tu pisać co widziałam i co się działo. Ci rodzice nie mieli tyle szczęścia. może gdybym minęly kolejne godziny, też bym nie miała mojej córeczki.
    Pamiętajcie dziewczyny!nie dajcie się zbyć lekarzom. zawsze walczcie o swoje dzieci!

    • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane