Szef gdańskiej firmy przewozowej żąda od miasta 107 tysięcy złotych odszkodowania. Twierdzi, że tyle kosztowały go korki, w których podczas remontu drogi utknęły jego autobusy. Urzędnicy mówią:
- Nie zapłacimy.Ulica Spacerowa to jedna z bardziej obleganych dróg w Gdańsku. Łączy Oliwę z obwodnicą Trójmiasta, centrum handlowym i Osową. Przez lata była wąska, niebezpieczna i zapomniana przez drogowców. Zaczęło się to zmieniać dopiero w 2004 r., gdy ruszył pierwszy etap remontu: od centrum handlowego Géant do leśniczówki Renuszewo. W listopadzie ub.r. drogowcy zabrali się za drugi odcinek tej ulicy: od leśniczówki do skrzyżowania z Opacką.
I to właśnie ten ostatni remont ma znaleźć swój finał w sądzie.
- Prace były źle zorganizowane. Dlaczego mam płacić z własnej kieszeni za błędy urzędników - denerwuje się
Jakub Sachse, szef firmy Planetobus, która obsługuje kursującą przez Spacerową prywatną linię 820.
Sachse przypomina, że remont miał skończyć się do 31 maja, a trwał o dwa miesiące dłużej.
- Poza tym roboty były zorganizowane w nieudolny sposób. Ruchem wahadłowym kierowali pracownicy, którzy ani się nie widzieli, ani nie mieli ze sobą łączności! W efekcie, przejazd tego odcinka przez autobus trwał czasem półtorej godziny zamiast planowych 7 minut! Kiedy doczekamy się, że remonty w Gdańsku będą prowadzone całą dobę, a nie tylko w ciągu dnia - pyta przedsiębiorca.
Gdy pod koniec lipca roboty ukończono, Sachse postanowił podliczyć straty.
- Potrafię udokumentować, że ten remont kosztował mnie ponad 107 tysięcy złotych netto. To szkoda powstała na skutek zmniejszonej sprzedaży biletów i niewykonanych kursów. I właśnie tej kwoty domagam się od miasta.Na pierwsze pismo w tej sprawie
prawnik Jakuba Sachse otrzymał już odpowiedź.
"Należy uznać, że działania Prezydenta Miasta Gdańska, jako zarządcy drogi, związane z przebudową ul. Spacerowej nie były niezgodne z prawem, tak więc nie powstał również po jego stronie obowiązek wynagrodzenia szkody, jaką poniósł Planetobus" - pisał we wrześniu
Romuald Nietupski, dyrektor Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku.
- Jeżeli w trakcie remontu domu spada dachówka i rozbija szybę auta, to wykonawca remontu musi zapłacić za szkodę. Posługując się analogią, w tym przypadku miasto uważa, że koszt stłuczonej szyby musi ponieść kierowca, bo "remontujący ma prawo remontować" - twierdzi Sachse. Zapowiada, że skieruje do ZDiZ jeszcze jedno pismo, a jeśli miasto nie zapłaci - złoży pozew do sądu.
Dyrektor Nietupski przyznaje, że z takim problemem spotyka się po raz pierwszy.
- Roboty drogowe, które mamy przecież obowiązek wykonywać, na ogół wiążą się z utrudnieniami dla kierowców. Dotyczy to nie tylko autobusów, ale i innych kierowców, którzy czasem też muszą stać w korku - mówi szef ZDiZ.
Dowiedzieliśmy się, że odpowiedź miasta na drugie pismo Sachsego będzie taka sama, czyli że nie ma mowy o odszkodowaniu.
- Ale oczywiście przedsiębiorca ma prawo się z naszą argumentacją nie zgadzać i oddać sprawę do rozstrzygnięcia sądowi - mówi Nietupski.
Marcin Gromadzki, rzecznik Zarządu Komunikacji Miejskiej w Gdyni:
- Czasem zdarza się, że komunalni przewoźnicy otrzymują od samorządów dodatkowe pieniądze z tytułu np. remontów i długich objazdowych. Nie słyszałem natomiast, by jakikolwiek prywatny przewoźnik w Polsce podjął taką próbę jak pan Sachse. Jak oceniam jego szanse? Obserwując wyroki sądów w sprawach związanych z transportem, wiem, że w tej materii wszystko jest możliwe. Także to, że sąd przyzna mu odszkodowanie.