Z kolędą zaszedł do gdańskich bezdomnych ksiądz
Dariusz Leman z parafii Najświętszego Serca Jezusowego we Wrzeszczu. Dziwna to jednak była wizyta duszpasterska. Duchowny trafił bowiem wszędzie tam, gdzie zwykły śmiertelnik rzadko zachodzi. Tam, gdzie koczują tylko kloszardzi. I czasem gnieżdżą się szczury, nieodłączni towarzysze niedoli...Wieczorne kolędowanie rozpoczął ks. Leman od spotkania z bezdomnymi bytującymi na Dworcu Głównym PKP w Gdańsku.
Oczekiwało tam na niego kilkunastu zaniedbanych, zmęczonych i wyniszczonych nie tylko życiem ludzi. Smutne oczy, zacięte spojrzenia. Skupienie. Ich twarze pojaśniały na widok krzyża i torby z kanapkami, którą przyniósł ks. Dariusz wspomagany przez członków
Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży "Corda" w Gdańsku. W ruch poszły termosy z herbatą. Kilkanaście rąk błyskawicznie sięgnęło po bułki. Bezdomnym koczującym na dworcu głód daje się przecież we znaki.
- Czekaliśmy na księdza - mówił jeden z tych nieszczęśliwych ludzi, którym wiatr ciągle wieje w oczy.
- Czekaliśmy na kolędę. I na jedzenie...
A kiedy już się nasycili, zaśpiewali kolędę. Żeby było prawdziwie. Jak w zwykłym domu.- Regularnie co wtorek wydajemy bezdomnym posiłki na dworcu - skomentował ks. Dariusz Leman.
- Zdążyliśmy się więc zaprzyjaźnić.Pod jednym z gdańskich mostów, gdzie mieszkają bezdomni, tym razem duszpasterz nie zastał nikogo. Tylko "kloszardzi majątek" - zniszczone ubrania, zawilgocone kołdry, koc - świadczyły, że to miejsce ma jednak swoich bywalców. Podobnie było na terenie ogródków działkowych na Stogach.
- Spodziewali się nas wcześniej - tłumaczył bezdomnych duszpasterz.
- A my się spóźniliśmy.Kanapki jednak zostawili. Bezdomnych, kiedy wrócą na miejsce, z pewnością ucieszą. Za to w jednym z opuszczonych budynków w pobliżu rynku oliwskiego troje młodych ludzi wypatrywało kolędników. Dwaj mężczyźni z południa Polski i kobieta. Wcześniej wysprzątali kąty, uporządkowali graty. Bo przecież kolęda - sprawa ważna. Przyjęli ją z pokorą. I ucieszyli się z niecodziennego podarunku - gitary, którą przyniósł im ksiądz z młodzieżą. Mężczyźni ponoć od dwóch lat są na Wybrzeżu. Obaj po przejściach. Próbują poukładać sobie życie. Dobrego instrumentu potrzebowali bardzo. Zarabiają przecież grając w Zielonej Bramie. Teraz dopiero dadzą koncert.
- To używany instrument, ale niezłej klasy - oceniał ks. Dariusz Leman.
- To dar od naszej młodzieży.Dodajmy, że już po raz trzeci wrzeszczański duszpasterz zorganizował kolędę bezdomnym żyjącym poza placówkami schronienia.