• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Polska życzliwość nie zna granic?

Borys Kossakowski
20 grudnia 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
Plakat autorstwa Andrzeja Tylkowskiego reklamujący Dzień Życzliwości we Wrocławiu. Plakat autorstwa Andrzeja Tylkowskiego reklamujący Dzień Życzliwości we Wrocławiu.

"Dziękuję osobie, która ostatnio zostawiła mi na szybie kartkę "nie masz powietrza w tylnym kole" - napisała w komentarzu jedna z internautek pod jednym z filmów. Życzliwość kosztuje niewiele. A jednak nadal jest to towar deficytowy.



Polacy to naród

Podczas zakupów w moim osiedlowym warzywniaku dostałem w prezencie od sprzedawczyni czekoladę z orzechami (zakupy, trzeba przyznać, były dość spore). "To dla córki" - uśmiechnęła się sprzedawczyni. Wiedzą jak dbać o klienta, powiedziałem do siebie w duchu. Na pewno tu wrócę. Wróciłem i... znów dostałem czekoladę. Wiem, to po prostu chwyt marketingowy. Ale dla mnie był to akt wzajemnej sąsiedzkiej życzliwości (właścicielowi sklepu zależy na mnie, jako kliencie, ale mi też zależy na tym sklepie!) - a nie zaplanowana przez korporacyjne władze ogólnoświatowa akcja mająca na celu podnieść jakieś wskaźniki.

Wczoraj rano na ścieżce rowerowej minąłem sprzedawcę ze sklepu elektronicznego na rogu. Jak zwykle przywitaliśmy się, choć "znamy się tylko z widzenia, a jedno o drugim nic nie wie". Ale jakoś tak już mamy, że jak się mijamy na rowerach jadąc do pracy, to się do siebie uśmiechamy. Choć nie bywam częściej w tym sklepie, niż dwa razy do roku, po baterie do lampki rowerowej.

A uśmiechnąć się do nieznajomego trudno, co najlepiej widać i czuć podczas podróży windą. Człowiek wchodzi, gapi się na tych co stoją w środku, po czym ile sił w gałkach ocznych ucieka wzrokiem gdzieś w kąt. Byle tylko nie musieć się odezwać, żeby się nie ośmieszyć, nie skompromitować, nie wygłupić.

A najgorsze, jak mówią, wychodzi z nas za granicą. Polak Polaka w łyżce wody by utopił. Jeśli Polak ci nie przeszkodzi, to już ci pomógł. W latach osiemdziesiątych mój ojciec pojechał do Nowego Jorku. Dopóki był w Polsce, znajomi mówili: przyjeżdżaj! Gdy już wylądował na Greenpoincie, ich telefony zamilkły. I milczały jak zaklęte. Ale może coś się zmienia, bo Mateusz Brzeziński, aktor Teatru Muzycznego, który właśnie wrócił z Australii mówił zupełnie co innego. Polacy pomagali sobie nawzajem, pomogli też jemu, ba, to właśnie wśród australijskiej Polonii spotkał anioła (więcej na ten temat w niedzielnym wywiadzie w serwisie Rozrywka).

Są takie miejsca, gdzie życzliwości szukać nie należy. Chyba, że jesteś masochistą i lubisz wtykać palce do kontaktu, tylko po to, by stwierdzić, że prąd kopie (choć niektórzy mówią, że pieści). Takie miejsca, to polskie ulice, gdzie przekleństwa gonią przekleństwa, a kierowcy uprawiają nieustający slalom specjalny. Życzliwości też ze świecą szukać w komentarzach w internecie. Ale czy to jest "prawdziwy" obraz naszego społeczeństwa?

Polska "życzliwość" to zresztą słowo-zagadka. Bo jak się nad Wisłą określa donosicieli? Co się mówi, gdy ktoś w skrytości pobiegł do przełożonych lub innych władnych, by służalczo poinformować o grzeszkach sąsiada? Że ktoś "życzliwy" to zrobił. Oczywiście to tylko przenośnia, w cudzysłowie się to słowo podaje, a jednak - jest w tym pewien symbol. Symbol tego, co sami o sobie myślimy.

A w Polsce, wbrew pozorom, nie jest aż tak źle. Nasze ulice w porównaniu do tureckich czy chińskich wyglądają jak opustoszałe i pełne spokoju promenady spacerowe. W życzliwej Ameryce hejt internetowy czasem osiąga rozmiary wręcz kuriozalne (przypomnijmy nieszczęsną użytkowniczkę Twittera, której zdarzyło się dwa lata temu "ćwierknąć", że Ziemia ma już 2012 lat - jej krajanie wówczas życzyli jej nawet śmiercią!).

Świat to lustro, które pokazuje nam, co o sobie myślimy. Wychodzi na to, że życzliwość najpierw trzeba okazać samemu sobie. A jeśli już to nam się uda, wówczas okazanie życzliwości drugiej osobie okaże się bułką z masłem. I wtedy jest szansa, że życzliwość wróci do nas, niczym dobra karma. A nawet jeśli nie wróci, to jesteśmy kryci, bo mamy już tę swoją, od której zaczęliśmy.

Kartka świąteczna 2014

Opinie (302) ponad 10 zablokowanych

  • kogoś naprawdę (2)

    krępuje jazda windą z nieznajomymi?

    • 15 2

    • tak mnie.jak widze przed windą nieznajomych to ide po schodach na 10 piętro (1)

      • 10 5

      • ja mieszkam w Sea Towers

        i idę na 28 pietro

        • 16 0

  • (3)

    Ja sie dowiedzialam jak zyczliwe mamy spoleczenstwo, gdy mi sie dziecko niepelnosprawne urodzilo. Znajomi uciekli, zeby ich zdrowe dzieci sie "nie zarazily". Specjalisci, psycholodzy wygadywali takie rzeczy, ze niejednego by to zlamalo. Szkola robi wszystko zeby sie pozbyc "problemu". Wykancza psychicznie i tak potwornie zestresowanego ta sytuacja rodzica. Ale na szczescie spotkalam tez kilkoro niezwyklych ludzi, ktorzy niezwykle mi pomogli i bardzo im za to dziekuje. Po tym wszystkim mam ograniczone zaufanie do ludzi, ale wiem, ze zawsze w koncu spotkam te zyczliwe jednostki. Ja sama zas nie patrzac na innych jak tylko moge to pomagam komus, chociaz usmiechem.

    • 28 3

    • Ale co miałaby robić szkołą, normalna i zwykli nauczyciele (2)

      lub twoi znajomi z niepełnosprawnym dzieckiem?
      Jeśli dziecko jest niepełnosprawne fizycznie, to jeszcze można się nauczyć i budować relacje, i pomóc. I takie realia widzę w szkole mojej córki gdzie jest dużo dzieci niepełnosprawnych.
      Ale jeśli dziecko jest upośledzone, a do tego problemowe dla szkoły, to obciążysz odpowiedzialnością obcych ludzi, skoro nawet wypowiedzi specjalistów ci się nie podobają?
      Nie każdy chce i potraci zająć się takim dzieckiem czy udawać, jak matka, że wszystko jest w porządku.
      Niestety ale również i w szkole swojej córki mam czasem kontakt z kilkorgiem dzieci, które absolutnie nie nadają się do przetrzymywania ich (bo o nauce nie ma mowy skoro nawet języka nie rozumieją i są niedostosowane społecznie) w normalnej szkole.
      To nie kwestia życzliwości, to normalne życie gdzie agresywny i niekontaktowy wariat musi być izolowany dla dobra wszystkich i nie można zrzucać odpowiedzialności za niego na otoczenie.

      • 5 15

      • Jasne, a potem się słyszy że matka zażądała usunięcia dziecka bez nogi ze szkoły bo jej córka zobaczyła protezę i "doznała szoku". Naprawdę współczuję takiej matki. Brak słów

        • 11 0

      • bez komentarza

        • 2 0

  • Mi to wygląda...

    Tak wygląda własnie BHP w polsce, jak jest przedstawione na ilustracjii. :)

    • 4 0

  • (1)

    Wystarczy spojrzeć na komentarze na tym portalu... "Ci" zza obwodnicy niech sobie sami asfalt wyleją jak chcieli tańsze mieszkania, "Ci" z Oruni to same dresy i ćpuny, W Sopocie same łatwe i ćpuny, Gdyni: aaaa ci z Gdańska to chorzy są. Gdańsk: ci z Gdyni to chorzy są.... aaaaa bo wieśniaki z gka,gpu,gwe to tylko golfami jeżdżą :O Czasy jakieś kompletnego debilizmu...
    Polacy...

    • 24 1

    • Są i tacy na świecie, tylko na tej podstawie uogólnianie to ukazywanie półprawdy, czyli nieprawdy.

      • 7 0

  • Mnie to najbardziej "bawi" jak z telewizora (1)

    odzywa się pani Holland, pan Blumsztajn, Kowalewski, Morozowski, Michnik, Sztur... i bo my POLACY i tu zaczyna się wyliczanka najgorszych cech człowieczych.

    • 13 8

    • "Polskość to nienormalność" (Donald Tusk)

      ...albo Marek Dukaczewski, szef razwiedki, której, jak wiadomo, już "nie ma". A Prezydent jest nasz, czy jakiejś mniejszości narodowej? Dlaczego słuszne uwagi dotyczące patriotyzmu dzisiaj pozostają w sprzeczności z działaniami pana prezydenta jako głowy państwa?

      • 10 1

  • Różnie z tą życzliwością (8)

    Byłem z czwartku na piątek z żoną na SOR na Nowych Ogrodach z tak silnymi bólami, że codeina działała przez 2 godziny a wolno ją brać co 6 godzin. Pan Łukasz (o ile podał prawdziwe imię i nazwisko) dyskutował sobie z blondyną tam gdzie przyjęcia na SOR i owo urocze tete'a'tete mieliśmy z żoną czelność przerwać. Nie było ludzi, mimo to panu Łukasz stwierdził że SOR jest od ratowania życia a nie od pomagania w bólu i od tego są przychodnie i nas odesłał. Nie było problemu selekcji, nie było tam ludzi.
    Tu się kłania art 30. ustawy o zawodzie lekarza. Mówi on mniej więcej tyle, że nie wolno odmówić udzielenia pomocy ani wezwania lekarza w sytuacji gdy może to spowodowac zagrożenie zdrowia lub życia w jakikolwiek nawet nie bezpośredni sposób. No na moje to jest PRZESTĘPSTWO. Żona musiała przedwkować codeinę żeby wytrzymać szukanie dyzurującej przychodni w środku nocy. Pan Łukasz powiedział ponadto, że przez 2.5h na SORze nie ma lekarza. JAK K***A MAĆ NA SORZE MOŻE NIE BYĆ LEKARZA ????
    Sytuację mam nagraną telefonem. Uważam że tacy jak ten pan Łukasz przynoszą chańbę służbie zdrowia, dla mnie od dzisiaj nieudolność powodująca wszystkie zgony na skutek odesłania przez personel mają twarz tego gnoja.
    Czy uważacie, że mam szansę jeśli wkroczę w tej sprawie na drogę prawną a przynajmniej złożę pisemną skargę w dyrekcji szpitala lub Izbie Lekarskiej ?
    Czy ma w ogóle sens ruszanie tej sprawy ? W przypadku mojej żony skońćzyło się dobrze bo znaleźliśmy pomoc na Aksamitnej, ale według mnie ten konował kiedyś kogoś zabije tylko dlatego, że ktoś potrzebujący pomocy przerwie mu podrywanie koleżanki z nocnego dyżuru i według mnie dla takich jak on nie ma miejsca w służbie zdrowia. Nie życzę Wam na niego trafić.

    • 31 1

    • Ja bym nie zostawiała tej sprawy bez echa, bo dzięki temu pacjenci będą bardziej świadomi swoich praw. To mogło być coś poważnego, np. pęknięty wyrostek (a wiadomo jakby to się skończyło). Czy więcej takich zachowań wyjdzie na jaw, tym mniej tacy będą czuli się bezkarni, a my bardziej bezpieczni. Nie zostawiaj tego bez echa - kiedyś może tam trafić inna bliska ci osoba.

      • 11 0

    • zrób coś z tym dziadem Łukaszem, takie leniwce nie mogą czuć się bezkarne

      • 8 0

    • (1)

      Tez byłem nie raz na SORze w Wojewdzkim / ale raczej na ortopedii / Powiem tak /proszę się nie obraźac/ - doigraliście się . Niestety . Byliście w takim dołku jeśli chodzi o dobre fluidy ze stalo co sie stało. Mozna sie nie zgadzac ale ja bym natychmiast uruchamial wszystkie poklady dobrej energii jakie mi jeszcze zistaly.. Jeśli byl bym z kims to kazalbym poleciec po kwiatki dla pana doktora.. Cokolwiek . SOR to jest czesto byc albo nie byc dla Was w takich przypadkach. Zlosc generuje wiecej zlosci. To sie czuje w powietrzu /patrz psy/ Takie moje zdanie. A telefon . nagranie wyrzucil. powodzenia !!

      • 2 5

      • ludzie na sor przylatują często w ogromnym stresie, więc skoro panicz ratownik nie umie sobie z tym poradzić, to niech przekłada papiery jako biurwa.

        • 3 0

    • Brak reakcji = przyzwolenie na tego typu zachowania

      Zgłaszaj to chłopie, i nie pytaj.
      Do dyrekcji, chociażby.

      • 9 0

    • Ostatnio na pytanie mojego męża na SORze po 15 minutach "niewidzialności" naszej czy jest tu w ogóle jakiś lekarz pan ratownik medyczny odpowiedział " a kogo pan szuka WETERYNARZA?" Życzę temu panu żeby sam jak będzie zdychał ktoś się go zapytał czy wezwał weterynarza.

      • 8 0

    • co za konował z tego Łukasza! (1)

      Nie zostawiaj tego i zgłoś czym prędzej zażalenie do dyrekcji szpitala. Podejście większości lekarzy czy personelu medycznego w państwowej służbie zdrowia to jak za karę, ale wystarczy skorzystać z usług tego samego lekarza na prywatnej wizycie to normalnie w d.pe włazi, drzwi otwiera pacjentowi i proszę dziękuję oh ah! W głowach się takim Łukaszom poprzewracało. Dobrze, że żonie nie stało się nic poważniejszego. Weź idź tam jutro i bez sentymentów złóż zażalenie.

      • 3 0

      • ja bym szczerze wolał weterynarza niż lekarza "od ludzi"

        ci pierwsi są o wiele bardziej fachowi, grzeczniejsi, skuteczniejsi. Ci drudzy są wiecznie wkurzeni, patrzą na człowieka z wyższością, wyciągają łapę po kasę - przykład pewien dermatolog stary jak świat, z prywatnym gabinetem na ulicy Fieldorfa.

        • 4 0

  • I tak jesteśmy najlepsi

    • 7 1

  • (2)

    A ja kiedyś się zagadałam w tramwaju i nie zdążyłam skasować biletu. Zaraz na następnym tramwaju wsiedli kontrolerzy i dostałam mandat... Wstawił się za mną starszy pan, który widział całą sytuację i powiedział, że dopiero co wsiadłam, nie mógł się dopchać... Nic nie wskórał, ale jak parę przystanków dalej wysiadał, podszedł do mnie i dał mi czekoladę na pocieszenie ;))
    Od razu poprawił mi humor! Więcej takich ludzi!

    • 20 9

    • To starszy pan dziwny jakiś...okłamał kontrolerów i dał ci czekoladkę? (1)

      Czekoladkę dostałaś jako zadośćuczynienie, bo piszesz, że wstawił się za tobą i nie mógł się dopchać. Nic nie wskórał, czyli się nie dopchał.

      • 9 8

      • literówka! "nie mogłam się dopchać" sorki :)

        miłego dnia!

        • 0 0

  • Zajefajny temat do dyskusji na forum.temat rzeka...

    • 5 2

  • borys (1)

    Wstydzę się że podobnie jak ty skończyłem psychologię bo pierniczysz bez sensu

    • 16 1

    • Większość po psychologii tak ma

      Znam tylko jeden wyjątek, a znajomych po kierunku psychicznym wielu

      • 8 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane