Samospalenie przed Sądem OkręgowymPrzed budynkiem Sądu Okręgowego w Gdańsku podpalił się 42-letni Andrzej D. Desperata odratowali funkcjonariusze policji sądowej, ale jego stan jest krytyczny.
Do tragicznego zdarzenia doszło w miniony piątek kilkanaście minut przed godziną 15 przed głównym wejściem do gmachu sądu.
- Mężczyzna wybiegł z sądu, zaczął krzyczeć i płakać. W ręku trzymał ulotki, które rozrzucił na chodniku. Potem wbiegł na jezdnię, oblał się czymś i podpalił. Szczęście w nieszczęściu, że palił się tylko kilka minut i że policja błyskawicznie zareagowała. Także karetka podjechała migiem, bo szpital jest po drugiej stronie ulicy. Ale widok był przerażający, pierwszy raz widziałem coś takiego - tylko spalone kikuty sterczały - opowiada świadek zdarzenia. Oprócz przechodniów świadkami zdarzenia byli dwaj policjanci, którzy ruszyli z pomocą.
- Szybko pobiegliśmy do sądu, wzięliśmy gaśnicę i zaczęliśmy go gasić, ale było za późno - człowiek leżał już na ziemi nieruchomo - tłumaczy st. post. Ireneusz Dziewiątkowski. Z treści rozrzuconych ulotek wynika, że desperat zamierza protestować przeciwko niesłusznej, jego zdaniem, decyzji sądu o zastosowaniu wobec niego tymczasowego aresztowania. Lekarze Szpitala Wojewódzkiego od 3 dni walczą o życie desperata.
- Stan pacjenta jest bardzo ciężki, cały czas walczymy o jego życie. Doznał rozległych obrażeń całego ciała, a właściwie zwęglenia skóry głowy, klatki piersiowej, kończyn górnych i dolnych. Wstrząs narasta w tempie katastrofalnym. Ponadto pacjent doznał poparzenia dróg oddechowych, co bardzo źle rokuje. Jeśli uda się nam ustabilizować jego stan, zostanie przewieziony do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich - mówi dr
Barbara Skoczylas-Stoba, ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii Szpitala Wojewódzkiego w Gdańsku.
Wszystkie okoliczności tego tragicznego zdarzenia ustala policja pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Gdańsku.