Dwóch policjantów z Gdyni ruszyło na pomoc bitemu mężczyźnie i sami zostali zaatakowani.
Do zdarzenia doszło w czwartek rano. Dwaj gdyńscy policjanci czekali na autobus u zbiegu ulic Unruga i Kwiatkowskiego, gdy usłyszeli wołanie o pomoc. Okazało się, że krzyczał mężczyzna, którego dwóch innych okładało pięściami.
Sierżant
Mariusz Wróblewski i mł. asp.
Norbert Filipowicz podbiegli do mężczyzn i starali się rodzielić walczących. Ponieważ nie byli umundurowani, pokazali swoje służowe legitymacje. Nic to jednak nie dało, więc postanowili wkroczyć do akcji.
Mundurowi rozdzielili w końcu towarzystwo i zaczęli legitymować napastników. Wówczas jeden z nich zaatakował sierżanta Wróblewskiego. Przewrócił go na ziemię i zaczął bić po głowie i twarzy. Drugi z funkcjonariuszy ruszył na pomoc koledze. Wspólnie udało im się obezwładnić agresywnego 24-latka.
- Niestety, w tym czasie zarówno drugi napastnik, ale też poszkodowany uciekli z miejsca zdarzenia - relacjonuje rzecznik prasowy gdyńskiej policji asp. sztab.
Hanna KaszubowskaOkazało się, że zatrzymany gdynianin jest poszukiwany przez policję w związku z uchylaniem się od służby wojskowej. Teraz dodatkowo grozić mu nawet 7,5 roku więzienia.
Do podobnego zdarzenia doszło w czwartek w Gdańsku, gdzie także napadnięto na policjantów.
Około godz. 14.30 przy ul. Wajdeloty we Wrzeszczu funkcjonariusze zatrzymali 29-letnego
Tomasza A.. Mężczyzna był poszukiwany przez Sąd Okręgowy w Gdańsku, ponieważ nie stawił się do aresztu śledczego.
Mężczyzna rzucił się ucieczki, ale policjanci ruszyli za nim i po kilku chwilach dopadli. Mężczyzna szarpał się, kilkakrotnie uderzył oraz kopał jednego z policjantów. Co więcej, gdy już został obezwładniony zaoferował policjantom 2 tys. złotych w zamian za wypuszczenie.
Teraz Tomasz A. zostanie osadzony w areszcie. Zostaną mu przedstawione zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza oraz za usiłowanie wręczenia korzyści majątkowej.