- 1 Poszukiwania 36-latka na Stogach (130 opinii)
- 2 Archeolożka i kelnerka w wojsku WOT (93 opinie)
- 3 Michał Guć odchodzi z Rady Miasta Gdyni (237 opinii)
- 4 Podpalacz i morderca w rękach policji (99 opinii)
- 5 We wtorek spotkanie na szczycie ws. pyłu (142 opinie)
- 6 Wystawa stała w MIIWŚ czeka na zmiany (115 opinii)
Szpital zapłaci za błąd lekarski
Gdy 9 grudnia 2002 roku 4,5-letnia wówczas Kasia [imię dziecka zmieniliśmy na prośbę rodziców - red.] podczas zabawy przewróciła się i złamała lewą rękę, trafiła na oddział chirurgii dziecięcej gdańskiego Szpitala Wojewódzkiego.
- Po zakończeniu operacji lekarz powiedział, że córka ma złamaną kość przedramienia z przemieszczeniem, ale że kość została zdrutowana, a ręka usztywniona opatrunkiem gipsowym. Mówił, że za dwa dni córka wróci do domu. Następnego dnia zauważyłam jednak, że ręka córki jest sina i zimna. Zwróciłam na to uwagę lekarzowi, ale on odpowiedział, że tak musi być - wspomina pani Iwona.
Wieczorem do szpitala przyjechał ojciec dziewczynki. - Zrobiłem ostrą awanturę i dopiero wtedy inna pani doktor stwierdziła, że trzeba nieco poluzować gips i rozcięła go z dwóch końców - opowiada pan Wojciech. - Zapewniali, że wszystko będzie dobrze. Niestety, dobrze już nie było.
Po trzech dniach od wypadku rodzice dowiedzieli się, że doszło do niedokrwienia kończyny (tzw. zespołu Volkmanna), bo opatrunek gipsowy za bardzo uciskał. - Ale o tym dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, bo lekarze nie raczyli nas poinformować. Pewnie bali się przyznać do błędu. Dla mnie jest jasne, że gdyby nie ostra reakcja męża, to najprawdopodobniej doszłoby do martwicy i rękę trzeba byłoby amputować! - denerwuje się matka.
Kasia spędziła w szpitalu prawie trzy miesiące - przeszła szereg bolesnych zabiegów chirurgicznych i rehabilitacyjnych. Ręka nie jest jednak sprawna - dziewczynka nie może wyprostować palców, ma słabe czucie, wystąpiły przykurcze. Poza tym kończyna jest zniekształcona - krótsza, bo rośnie wolniej od prawej, i pokryta bliznami.
Rodzice Kasi postanowili wytoczyć szpitalowi proces, po namowie sąsiadki. - Znalazła w internecie adres stowarzyszenia pomagającego osobom poszkodowanym przez lekarzy. Tam skontaktowano nas z prawnikiem - dodaje pan Wojciech. - W pozwie do sądu wystąpiliśmy o zapłatę 200 tys. zł oraz dożywotnią rentę w wysokości 1 tys. zł - żona zrezygnowała z pracy, bo musi opiekować się córką i chodzić z nią na rehabilitację.
Proces cywilny przez Sądem Wojewódzkim w Gdańsku ruszył we wrześniu 2003 roku i zakończył się w ub. tygodniu. Sąd w całości przyznał rację rodzicom, uznając, że "doszło do niezachowania należytej staranności i ostrożności". Wyrok nie jest prawomocny.
- Nikt już nie zwróci dziecku zdrowia, ale będziemy przynajmniej mieć pieniądze na rehabilitację oraz operacje plastyczne zeszpeconej ręki - dodaje pani Iwona. - Wiem, że dyrekcja szpitala może się odwołać, ale liczę, że zaoszczędzą nam kolejnych lat biegania po sądach. My już przez nich dość się w życiu nacierpieliśmy.
O przegranym procesie dyrektor szpitala Mirosław Domosławski dowiedział się od reportera "Gazety". - Kwota 200 tysięcy to wyjątkowo dużo. Ewentualna apelacja zależy od treści pisemnego uzasadnienia wyroku - powiedział.
O przegranej nie wiedział nic także zastępca dyrektora Lech Klimaszewski. Zapewnił nas jednak, że w przypadku prawomocnego wyroku pieniądze na odszkodowanie będą, bo szpital jest ubezpieczony od odpowiedzialności cywilnej.
Liczba spraw przeciwko lekarzom stale rośnie - już ponad jedna trzecia spraw cywilnych w polskich sądach dotyczy utraty zdrowia lub życia w wyniku wadliwych działań placówek medycznych. Poszkodowani najczęściej skarżą się na niezachowanie należytej staranności i ostrożności (tak jak w przypadku Kasi), a ponad 80 procent spraw kończy się przyznaniem zadośćuczynienia. Sytuacja poszkodowanych zmieniła się na lepsze w ciągu ostatnich 10 lat - procesy trwają teraz średnio 2-3 lata, a nie 7, jak to było kiedyś. Kwoty zasądzanych odszkodowań wynoszą najczęściej kilkadziesiąt tysięcy złotych.
|
Opinie (67) 1 zablokowana
-
2005-10-03 08:31
nazwiska
powinni ujawniać nazwiska takich delikwentow!
- 0 0
-
2005-10-03 08:39
A dlaczego nikt ni pisze że...
A dlaczego nikt ni pisze że, lekazre nie chca robic poważniejszych zabiegów zanim nie podpisze się oświadczenia, że w przypadku niepowodzenia w zabiegu pacjent oraz jego rodzina nie beda rościc zadnego odszkodowania.
Jest to nagminne zxjawisko np. na kardiologii w Instytucie medycyny tropikalnej w Gdyni. Moja mamam została przyjęta na oddział z arytmią. I zamiast podać jej lekarstwa na rozrzedzenie krwi i ustabilizowanie serca, bez badania tomografem mózgu, polecono zabieg elektrowstrzasów, które to miały ustabilizowac bice serca. ale najpierw trzeba było podpisac oświadczenie ze jak operacja sie nie uda to nie bedziemy sadzic szpitala. no i operacja sie udała. przez kilka godzin bylo dobrze, az skonczyło sie 3 wylwewami w mózgu i całkowitym paralizem lewej strony ciała. a zauwazył to wieczorem moj ojciec który siedział na obchodzie i lekaz nic nie widział złego. A gdyby tak miala moja mama lezec do rana, to moze juz bym ja odwiedzał na Witomonie- 0 0
-
2005-10-03 08:40
bzdura
Szpital mnie moze byc ubezpieczony "OD ODPOWIEDZIALNOŚCI CYWILNEJ" a ma ubezpieczoną odpowiedzialnośc cywilną. To jest duza różnica Panowie redaktorzy
- 0 0
-
2005-10-03 08:50
w wojewódzkim rodzilam
usg ciązy wykazało że moje dzieko będzie ważyło 4700 i lekarze chcieli żebym rodziła naturalnie, ale była cesarka po której byłam niepełnosprawna przez trzy miesiące.od pielęgniarek usłyszałam ,że ma boleć bo jestem po operacji..pominę, że blizna jest krzywa i gruba (i tak zawsze jest pod majtkami),ale ich podejście jest okropne
- 0 0
-
2005-10-03 08:55
Bóża
Oświadczenia się składa, że lekarz poinformował o możliwych powikłaniach czy coś w tym rodzaju.
Mnie to prawdę mówiąc nie dziwi ani nie oburza, bo człowiek to nie komputer na gwarancji w serwisie. Co wraca jak nowy:P- 0 0
-
2005-10-03 09:14
Daleko od noszy, od noszy najdalej..la, la, la
- 0 0
-
2005-10-03 10:05
dorota
współczuje
właśnie za takie traktowanie nalezy sie ludziom odszkodowanie
chamstwo, pijani na porodówkach to sie słyszy co chwile
najbardziej sie boje lekarzy i sędziów
oboje mogą człowieka dosłownie zabić, zniszczyć, bez winy, legalnie bez żadnych konsekwencji o co znając stan moralny owych zawodów raczej nie trudno...- 0 0
-
2005-10-03 10:59
czytajac Wasze opinie....
babka, ktora nie wie co mowi o leczeniu arytmii i twierdzi, ze kazali podpisac jakies kwity (a kazali podpisac zgode na leczenie i nic innego), gallux z ucieta noga, etc....
czytajac Wasze opinie uwazam, ze najlepsze co zrobilem to wyjazd na zachod. bardzo ciekawe ale tu jakos nikt nie biadoli i szanuje sie moj zawod. w Polsce kazdy jest lekarzem, a lekarz z dyplomem to pijak i zlodziej. duza w tym zasluga prasy. jak juz wspomnialem, rejestrujcie sie do "Zdzichy z Bagien" po recepty na chleb i pajeczyne....
mniej czytac, wiecej myslec- 0 0
-
2005-10-03 11:05
nie bardzo kumam do czego pijesz??
o tym, że noga powinna mieć udrożniony sączek dowiedziałem sie w poniedziałek:) jedyne co można było zrobić w tej sytuacji to odpiąć woreczek z zakrzepnietą krwią i w głebokim znieczuleniu, na własną prosbę, a jakże, dać dyla, po sześciu dniach, do domu...- 0 0
-
2005-10-03 11:18
fakt ze utykasz zawdzieczasz popekanej rzepce a nie drenazowi.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.