• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Weźmy się i coś z tym zróbcie

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski
17 października 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Jedną z nielicznych form wspólnego działania, w której mieszkańcy chętnie i masowo biorą udział, jest regularnie organizowane wspólne sprzątanie zaśmieconych lasów czy parków. Jedną z nielicznych form wspólnego działania, w której mieszkańcy chętnie i masowo biorą udział, jest regularnie organizowane wspólne sprzątanie zaśmieconych lasów czy parków.

Marudzenie i krytykowanie są podobno dość przyjemne, niektórzy potrafią się od tego uzależnić. Zdaniem niektórych i ja za dużo krytykuję. Na swoje usprawiedliwienie powiem, że nie interesuje mnie samo stękanie, jeśli nie idzie za tym konkretny efekt.



Z tych powodów próbowałem oddziaływać jako instruktor harcerski, przed laty znalazłem się w radzie miasta, od lat, w trzeciej już szkole, jestem w radzie rodziców.

Oczywiście nie każdy ma czas, możliwości i ochotę, by poświęcić się w pełni sprawom niedotyczącym nas bezpośrednio. Trudno jednak pojąć mi mechanizm, gdy nie jesteśmy gotowi zaoferować nic.

"Władze do bani! Prezydenci się obijają! Radni nic nie mogą! Decyzje są głupie! Drogowcy remontujący zakorkowaną ulicę pracują zbyt wolno i źle! Inwestycje są robione nie tam, gdzie trzeba i nie w takiej kolejności, jak byśmy chcieli, a w naszej dzielnicy - w ogóle! Za mało zieleni! Za mało parkingów!".
Listę takich uwag można ciągnąć bez końca.

Wszystko do zmiany, ale niech się inni tym zajmą



Tymczasem na wybory do rady miasta nie chodzi połowa z nas, na wybory do rad dzielnic - idą głównie kandydaci i ich najbliższe otoczenie. W Gdyni są dzielnice, gdzie kandydatów było mniej niż miejsc w radzie. Gdy jest głosowanie na projekty z budżetu obywatelskiego - frekwencja jest marna, a nawet z roku na rok marniejsza.

Gdy znajdzie się jakiś szaleniec, który pisze petycję czy chce złożyć obywatelski projekt uchwały - zbieranie podpisów idzie jak po grudzie. Patrzymy spode łba: "Czego chcesz? Po co ci mój numer PESEL? Nie podam!".

Jesteśmy gotowi powiedzieć dużo gorzkich słów o edukacji naszych dzieci, ale do rady rodziców konieczna jest łapanka i szukanie frajerów, choć to organ szkoły z rzeczywistymi kompetencjami.

Jak wielu z nas wie, kto jest radnym miasta z naszego okręgu wyborczego lub pamięta, na kogo oddało głos w wyborach samorządowych? Jak wielu z nas wie, kto jest radnym miasta z naszego okręgu wyborczego lub pamięta, na kogo oddało głos w wyborach samorządowych?
Oczekujemy, że administratorzy urządzą nam miasto zgodnie z naszymi życzeniami, choć ich nie wyrażamy. Oczekujemy, że w radzie miasta będą ludzie, których znamy i którym ufamy, a jednocześnie nie obchodzi nas, kto kandyduje i kto się do rady dostanie.

Bo kto zna radnych ze swojego okręgu albo pamięta, na kogo głosował?

Złości nas brak inwestycji w dzielnicach, ale sami nie bardzo chcemy o nie zabiegać. Chcemy dobrej edukacji dla naszych dzieci, a gdy szkoła zaprasza do współpracy, zżymamy się i mówimy: "To wasze zadanie, nie moje!".

Umieramy ze śmiechu, gdy słyszymy, że Gdynia dostała tytuł "Miasta przyjaznego dzieciom", ale gdy trzeba podpisać petycję z listą propozycji, co trzeba zrobić, by naprawdę to miasto "uprzyjaźnić", to szkoda nam 10 sekund...

Jest nam trudno, nie mamy czasu, nie chcemy się angażować, rozmawiać, inicjować ani nawet wspierać tych, którzy inicjują. A jednocześnie złościmy się i frustrujemy, słysząc o kolejnych absurdalnych decyzjach. Mamy ochotę odwrócić się na pięcie, zabarykadować we własnym świecie i pokazać środkowy palec tym, którzy od nas czegoś chcą.

Czy to może się dobrze skończyć? Jasne, że nie.

Podcinanie skrzydeł



Czy nie widzę powodów, które nas zniechęcają? Jasne, że widzę. Widzę wieżę z kości słoniowej, w której zamknęli się nasi włodarze, uznając, że sami wszystko wiedzą najlepiej. Widzę radnych opcji rządzącej, którzy nie słuchają mieszkańców, bo słuchają swojego guru i kosiarza umysłów.

Mam osobiste doświadczenia kontaktu z dyrektorką szkoły, która była zainteresowana tylko słuchaniem pochwał, a każdą informację o kryzysie bagatelizowała. Mam doświadczenie projektów z budżetu obywatelskiego, na których mi zależało, które przez lata czekały na realizację. Pamiętam głosowania na budżet obywatelski, które stawały się parodią, np. gdy pewien radny z Samorządności z Obłuża namawiał rodziców, by powierzali mu swoje numery PESEL, a on się resztą zajmie, promując swój projekt.

Bywałem na "konsultacjach", które polegały na tym, że wiceprezydent pokazywał wszystkim swoje "święte slajdy" z prezentacjami i głosił monolog, nie mając gotowości na jakąkolwiek zmianę założeń, a potem chwalił się liczbą tych "konsultacji".

Konsultacje społeczne to temat rzeka. Bywa, że są wykorzystywane jako listek figowy, by odnotować udział "strony społecznej" w projekcie. Zdarza się, że odbywają się w godzinach, gdy nikt pracujący nie może wziąć w nich udziału. Ale zdarza się, że mają formę weekendowego pikniku i wtedy udział w nich jest rzeczywiście masowy. Konsultacje społeczne to temat rzeka. Bywa, że są wykorzystywane jako listek figowy, by odnotować udział "strony społecznej" w projekcie. Zdarza się, że odbywają się w godzinach, gdy nikt pracujący nie może wziąć w nich udziału. Ale zdarza się, że mają formę weekendowego pikniku i wtedy udział w nich jest rzeczywiście masowy.
Znam wreszcie spore grono ludzi, których namawiałem do pracy w radzie dzielnicy, a którzy po kadencji uciekali, gdzie pieprz rośnie. Nie jestem kosmitą i wiem, że to wszystko działa nieidealnie, a czasem po prostu fatalnie. I co z tego miałoby wynikać?

Gdy coś źle działa, trzeba zakasać rękawy



Gdy w domu coś nie działa, to nie zostawiamy tego, tylko albo naprawiamy sami, albo szukamy kogoś, kto potrafi. Nie marudzimy na niepomalowaną ścianę, tylko malujemy. Czemu w domu nam zależy, a poza nim - niekoniecznie? Nadal uważamy, że to nie nasze, wspólne, czyli niczyje? Że to nie ma dla nas znaczenia? Że to wszystko pic na wodę?

Tak, gdy się człowiek w coś zaangażuje, to niepowodzenie jest bolesne. Łatwiej się nie angażować. Można trzymać dystans, wzruszać ramionami i powiedzieć: "A nie mówiłem?", napisać anonimowy komentarz na Trojmiasto.pl i cieszyć się myślą, że kogoś zaboli. Świat od tego nie będzie mniej parszywy - a przecież to świat dla naszych dzieciaków.

Dzielnicowi radni poświęcają swój czas i angażują się w inicjatywy na rzecz swoich sąsiadów. Mimo to często są wyszydzani oraz pogardliwie nazywani "społecznikami". Nz. radni Wielkiego Kacka podczas szkolnego festynu w dzielnicy. Dzielnicowi radni poświęcają swój czas i angażują się w inicjatywy na rzecz swoich sąsiadów. Mimo to często są wyszydzani oraz pogardliwie nazywani "społecznikami". Nz. radni Wielkiego Kacka podczas szkolnego festynu w dzielnicy.
Prezydent nas nie słucha - pytanie, ilu z nas próbuje mu coś powiedzieć? Radnych opcji rządzącej mamy kiepskich i bez autonomii - a ilu z nas poważnie podeszło do wyborów? Albo ilu z nas przyszło do nich na dyżur spojrzeć głęboko w oczy i przypomnieć, co jest ich zadaniem? Kpimy z bezradności rad dzielnic, a ilu z nas przyszło i zapytało, czy jakoś można im pomóc działać skuteczniej? Ci ludzie coś przecież próbują, także w naszym imieniu...

Wymówek, by samemu nie robić, jest mnóstwo. Rady dzielnic? Nic nie mogą i palą energią ludzi w piecu! Rada miasta? A co taki pojedynczy radny może? Budżet obywatelski? Załatwianie spraw za miasto albo projekty czekające latami! Organizacje pozarządowe? Te "spoza układu" nie mają na nic wpływu!

Wkurza nas bierność, a sami jesteśmy bierni. Psioczymy lub wyśmiewamy "społeczników", ale nie proponujemy własnego zaangażowania. Ze zgrozą patrzymy na radnych Samorządności, ale sami nie chcemy ich podmienić. Patrzymy, jak ktoś zabiera nam nasze miasto, ale nie walczymy, by było bardziej "nasze". Złorzeczymy na forach internetowych czy u cioci na imieninach, ale gdy ktoś powie nam: "Słuchaj, a może ty się zaangażujesz?", uznajemy to za kiepski żart. Obśmiewamy decyzje podejmowane w mieście, ale myśl, że to my moglibyśmy je podejmować, nie przychodzi nam do głowy.

Czyli co? Jesteśmy skazani na bylejakość i beznadzieję? Nic się już nie wydarzy?

Opinie wyrażone w felietonie są osobistymi poglądami autora.

O autorze

autor

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski

- W poprzednim życiu przez pięć kadencji radny miasta Gdyni, obecnie na odwyku samorządowym. Prawnik, felietonista, mikroprzedsiębiorca, mieszkaniec Chyloni. Kocha Gdynię, ale nie bezkrytycznie. Nieutrudzony w próbach podejmowania dialogu, niezależnie od przeszkód. Felietony Zygmunta Zmudy Trzebiatowskiego w Trojmiasto.pl

Opinie (111) 9 zablokowanych

  • Gdynia to truchło.

    Więcej życia jest w zakładzie pogrzebowym.

    • 17 2

  • Społecznicy są ok pod warunkiem, że nie układają życia innym pod swoje wizje (4)

    A w Gdyni takich jest masa

    • 22 1

    • osoby aspołęczne domagają się tworzeniu darmowych miejsc do parkowania samochodów w dowolnej okolicy miasta (2)

      i uważają to za swoje "święte prawo". Gdy zarząd miasta próbuje nieśmiało zmienić kierunek przesuwania granicy nieodzownego kompromisu, piszą, że to jest układanie życia innym pod swoje wizje. Bez spokojnego wyjaśniania potrzeby uwalniania kolejnych fragmentów miasta od jeżdżących i parkujących samochodów jakość życia w każdym mieście będzie ulegać stopniowej degradacji.

      • 1 11

      • Uderz w stół a nożyce się odezwą

        Widać że się zagotowałes bo wiesz ze o tobie mowa. I że każdy ma dość tych brdni

        • 7 0

      • Ty chyba masz jakąś fobię.

        To da się leczyć. Odwagi, udaj się do specjalisty.

        • 8 0

    • To chyba definicja społecznika

      Miałby układać życie pod cudzą wizję?

      • 0 1

  • A skąd ty to wszystko niby wiesz?

    Nie trzeba być radnym/społecznikiem, by usłyszeć złośliwy komentarz, gdy mówi się o czymś o czym mieszkańcy Gdyni nie wiedzą. Wystarczy, że człowiek trochę więcej się interesuje życiem miasta, trochę czyta i już jest traktowany przez wielu jak ten wymądrzający się. Ilu mieszkańców Gdyni faktycznie interesuje się tym co się tu dzieje? Oprócz korków, dziwnych ścieżek rowerowych czy braku parkingów i jednokierunkowej Świętojańskiej? Ilu zdaje sobie sprawę z tego jaki przypada koszt na jednego mieszkańca z miliarda długu miasta?

    • 12 1

  • Celna diagnoza

    Samowola Samorządności jest możliwa tylko dzięki bierności, którą sobie sami uzasadniamy. Bo nie komunikujemy potrzeb, oczekiwań a też i rozliczanie nie odbywa się przez komcie na portalu.

    • 18 0

  • Ludzie mają co robić (3)

    Zapierniczają od rana do nocy, żeby utrzymać koniec z końcem, a skoro głosowali na kogoś i zapłacili podatkami to liczą na to, że praca, za którą płacimy zostanie wykonana jak należy. Mam swoje zadania za które dostaję pensje i nikt mnie z nich nie wyręcza, a po godzinach muszę jeszcze być nauczycielem, bo jemu się nie chciało tłumaczyć, społecznikiem, żeby zbierać śmieci na plaży za gminę i szukać węgla na opał za rząd? O nie.

    • 25 4

    • Może twój dzieciak nie jest zbyt lotny, skoro nie ogarnął tematu na lekcji? (2)

      • 1 14

      • może i masz rację, mimo to i tak jest na 100% lotniejszy od dziesięciu cymbałów takich jak ty :) (1)

        • 6 2

        • Tak sobie wmawiaj :)

          • 1 3

  • Gdynia kiedyś okno na świat (3)

    Dzisiaj nie ma po co jechać do centrum. Brak miejsc do parkowania, lokale pozamykane, brak mieszkańców i turystów, chaos w oznakowaniu na drogach spowodowany działaniami władz miasta i społeczników.

    • 22 1

    • jechać samochodem faktycznie nie ma po co

      Warto jednak zauważyć, że samochód nie jest jedynym sposobem poruszania się po mieście. Jak widać na Skwerze Kościuszki i w okolicach wiele osób z uśmiechem na twarzy spaceruje sobie podziwiając wspaniałe widoki na morze oraz na ulice, bulwary i place Gdyni uwolnione od jeżdżących i parkujących samochodów. Jeśli zapomniałeś jak się chodzi na spacery po przejechaniu się np. autobusem miejskim lub SKM to mogę Ci tylko współczuć.

      • 4 6

    • Dalej jest oknem na świat. (1)

      Tyle, że zabitym dechami.

      • 4 0

      • Tylko że teraz, oknem na trzeci świat!

        • 0 0

  • Opinia wyróżniona

    (5)

    Każdy z nas pewnie trochę może się zaangażować. Może źle wybieramy, może system to marnuje? Ja mam doświadczenia z rady rodziców. Czytając dokumenty uznałem, że to organ szkoły, który dużo może. Tylko ani dyrektor ani rodzice tego nie oczekiwali. Miało nie być dyskusji i grzeczne przytakiwanie dyrekcji. Czyli fasada.

    • 51 3

    • i co dalej? ciekawy jestem dalszej części tej ciekawej narracji

      • 0 0

    • Włodzimierza Szczurka zazdroszczą nam samorządy w całej Polsce. (2)

      To najlepszy prezydent w historii polskiego samorządu!

      • 2 4

      • Tak jest! (1)

        Niech żyje! Niech żyje!

        • 3 0

        • "i to nieprawda że dach przeciekał
          zwłaszcza że prawie nie padało"

          łubudubu łubudubu

          • 0 0

    • Takie same doświadczenia

      Również mam podobne doświadczenie z Radą rodziców. Przeszkadzałam bo chciałam więcej niż oczekiwała ode mnie dyrektorka- czyt.jesteś tylko na papierze.

      • 2 0

  • (1)

    Dzięki za przypomnienie Kłodzińskiego wyłudzającego numery pesel. to jest zawodnik wagi ciężkiej!

    • 16 1

    • kłodziński co dalej nam zrobisz

      Jest prawie w każdym Ratuszu, nie sprzedaje tam jabłek. Konkretne roboty

      • 0 0

  • Próbowałam...przy takim samorządzie gdzie wszystko idzie....jak po grudzie, gdzie urzednicy, decydenci

    udają, że nie znają j. polskiego, nie rozumieją drugiego, zasłaniają się " prawem", chociaż wszystko jest zgodne z prawem ale nie po ich " mysli"...
    gdzie zaraz jest tysiące innych "mądrzejszych " pomagierów...
    Nie!tutaj nie ma dobrej woli, takiego ludzkiego otwartego myślenia!
    W samorządach komuna jest podstawą działania!

    • 16 0

  • Opinia wyróżniona

    Bardzo mądry głos (7)

    Bardzo mądry i potrzebny głos. Najsłabszym ogniwem Gdyni wcale nie jest nędzna samorządność, ale właśnie bierni mieszkańcy, bezradni wobec tego co się tutaj dzieje

    • 113 18

    • może i bierni, ale za to najbardziej zadowoleni mieszczanie w Polsce. Skoro lubią - czemu nie.

      • 6 6

    • Najmniej wymagający mieszkańcy w Polsce (1)

      Od lat głosują na gościa który zniszczył potencjał miasta.

      • 16 3

      • Miasto typowo robotnicze. Nie spodziewałbym się tak zbyt oświeconego elektoratu. W Gdańsku jest podobnie.

        • 1 2

    • oceny budują mury, dzielenie się odczuciami buduje mosty między ludźmi

      Pisanie ujemnych ocen mieszkańców niczemu nie służy (chyba że poprawie własnej samooceny na ciemnym tle). Proponuję szukać sposobów na uruchomienie energii mieszkańców nie tylko na tym forum.

      • 2 0

    • Nie tylko Gdyni, to problem ogólnopolski.

      • 4 0

    • mieszkancy nie sa bezradni

      osoba, ktora za kazdym razem chowa łeb w piasek, gdy trzeba cos zrobic to nie bezradny. to zwykła sierota, konformista tak upragniony dla poprzedniej Rudej kasty rzadzących, zwolennicy ciepłej wody w kranie nie widzacy dalej niz czubek własnego nosa. A jak wody zabraknie to pierwsi drą ryja pod magistratami.

      • 2 3

    • Nędzna samorządność wyrasta na miernych i biernych obywatelach miasta. Jedni i drudzy są winni. Sam obserwuję rzekomych radnych jednej z dzielnic i nawet śmietnik pod oknami ich własnych domów nie robi na nich wrażenia.

      • 0 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane