Udało nam się porozmawiać z kolejnym świadkiem wypadku, do którego doszło w sobotę na ul. Malczewskiego w Sopocie . Ranna w wypadku została kobieta, zdaniem świadków drogę zajechał jej radiowóz.
profilaktycznie zjeżdżam na bok jezdni i nie zbliżam się do zakrętu
7%
zwalniam i staram się zachować większą ostrożność
61%
jeżeli nie widzę radiowozu, to jadę normalnie
32%
O wypadku poinformowaliśmy tuż po samym zdarzeniu. Zrelacjonował nam je mężczyzna, który kierował autem wyprzedzanym chwilę wcześniej przez radiowóz, który kilka sekund wcześniej włączył syrenę. Jego zdaniem radiowóz zahaczył kobietę na skuterze.
Policja od początku temu zaprzeczała, twierdząc, iż skuter przewrócił się bez udziału radiowozu.
Po publikacji tekstu dotyczącego wypadku skontaktował się z nami kolejny świadek zdarzenia. To mężczyzna, który jechał tuż za poszkodowaną, a po wypadku zatrzymał się i przez ponad godzinę pomagał ratować kobietę.
Jego słowa po części potwierdzają wersję policji: nie potwierdza on bowiem, by to radiowóz zaczepił o skuter, którym jechała kobieta. Niemniej jednak jego zdaniem to kierujący radiowozem policjant spowodował wypadek.
-
Radiowóz wyjechał z dużą prędkością zza zakrętu, był na pasie, którym z normalną prędkością jechała w przeciwnym kierunku skuterem ta kobieta. Od razu po wypadku kierowca radiowozu zatrzymał zresztą auto i stanęło ono prostopadle do jezdni. Gdyby jechał swoim pasem, byłoby to niemożliwe. Być może ta kobieta spanikowała, ale gdyby nie skręciła i nie upadła, to doszłoby do czołowego zderzenia. Na pewno by do takiego wypadku doszło, gdyby zamiast skutera jechał tam samochód - mówi świadek (imię i nazwisko znane redakcji).
Mężczyzna zatrzymał się, zgasił skuter kobiety i pomagał ją ratować. Wedle jego słów z radiowozu wysiadł jeden policjant. Wezwał karetkę, która pojawiła się po kilkunastu minutach oraz patrol drogówki. Ten zjawił się na miejscu po około 10 minutach.
-
Policjant z drogówki krzyczał na tego z radiowozu. Wywiązała się między nimi ostra wymiana zdań - relacjonuje świadek, który cały czas był na miejscu zdarzenia.
Według naszych informacji policjanci z drogówki zapytali go o przebieg wypadku. Dlaczego więc nie złożył zeznań?
- Podszedł do mnie jeden z policjantów i zapytał, czy widziałem dokładnie całe zdarzenie. Odpowiedziałem, że całego nie, bo jechałem za kobietą i część wypadku działa się za zakrętem. Później policjant przestał się mną interesować - tłumaczy świadek.
Ofiara wypadku trafiła do szpitala. Na szczęście nie ma złamań, ale jest bardzo mocno poobijana, ma także wstrząśnienie mózgu. Niestety nie pamięta ani samego wypadku, ani też tego, co działo się przed nim.
Jak dowiedzieliśmy się, radiowozem jechał policyjny pirotechnik z psem. Wezwano go na interwencję do innego miasta.
Chcieliśmy dowiedzieć się od sopockich policjantów o ustalenia dotyczące wypadku, okazało się jednak, iż całość materiałów w tej sprawie wysłali we wtorek do prokuratury.
-
Do nas te dokumenty jeszcze nie dotarły - mówi z kolei
Tomasz Landowski, zastępca prokuratora rejonowego w Sopocie.
Polski kodeks drogowy zezwala kierującemu pojazdem uprzywilejowanym niestosowanie się do przepisów ruchu, nakazuje mu jednak zachowanie szczególnej ostrożności.