Mężczyzna upada na ulicy, widzi to mieszkaniec osiedla, dzwoni po pomoc, szybko zjawia się policja i ratuje poszkodowanemu życie. Film szkoleniowy o zasadach pierwszej pomocy? Nie. To zdarzenie z gdyńskiej ulicy.
W piątkowy wieczór na chodniku koło jednego z bloków na Karwinach zasłabł 70-letni mężczyzna. Leżącego starszego pana zauważył jeden z mieszkańców osiedla, który natychmiast wezwał pomoc.
- Patrol policji i straży miejskiej pojawił się po kilku minutach. Funkcjonariusze od razu zaczęli reanimować nieprzytomnego mężczyznę - mówi rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gdyni asp. sztab.
Hanna Kaszubowska.
W akcji ratowniczej udział brali: 25-letni posterunkowy
Krzysztof Bogucki i dwóch strażników miejskich:
Zbigniew Weyer i
Karol Senwicki. Młody policjant (to była jego czwarta służba) wykonywał sztuczne oddychanie metodą usta-usta, podczas gdy jeden ze strażników robił masaż serca. Jak się wkrótce okazało: skutecznie.
Lekarze z karetki pogotowia stwierdzili później, że 70-letni gdynianin żyje tylko i wyłącznie dzięki błyskawicznie podjętej i fachowo przeprowadzonej reanimacji. Co jednak, gdyby starszego pana musiała ratować przypadkowa osoba, a nie przeszkoleni funkcjonariusze?
- Zawsze lepiej podjąć taką próbę, nawet jeśli nie jesteśmy profesjonalistami w zakresie udzielania pierwszej pomocy. Szczególnie, jeśli nie wyczuwamy u poszkodowanego czynności życiowych. Szansa na ratunek istnieje zawsze, choć po czterech minutach niedotlenienia następują nieodwracalne zmiany w mózgu - przekonuje
Rafał Pytlik z Grupy Ratownictwa PCK w Gdyni.
W połowie sierpnia, również w Gdyni, dzięki
szybkiej reakcji przechodniów udało się uratować rowerzystkę, która miała wypadek pod bramą szpitala.
- Na szczęście obywatele coraz rzadziej przechodzą obojętnie koło krzywdy drugiego człowieka - dodaje rzecznik prasowy gdyńskiej policji.
Metod udzielania pierwszej pomocy można nauczyć się m.in na
kursach organizowanych przez Polski Czerwony Krzyż na terenie całego Trójmiasta.