- 1 Przyjdź zobaczyć wodowanie z historycznej pochylni (58 opinii)
- 2 Kontrola CBA w Urzędzie Miasta Gdyni (207 opinii)
- 3 Próbowali "odbić" przemyconą kokainę (88 opinii)
- 4 Chciał dać 700 zł łapówki drogówce (78 opinii)
- 5 Barszcz Sosnowskiego kwitnie. Gdzie zgłosić? (80 opinii)
- 6 Kumulacja prac na Jasieniu utrudni życie (78 opinii)
![](https://s-trojmiasto.pl/zdj/c/n/2/25/300x0/25329__kr.webp)
- Wiele razy wyobrażałam sobie tę sytuację: wczesna wiosna 1969 roku. Młody, około dwudziestopięcioletni chłopak przyjeżdża znad morza do Warszawy z ważną sprawą. Ma wystąpić w teleturnieju "Wielka Gra". Wygląda bardzo atrakcyjnie w marynarskim mundurze, nic więc dziwnego, że dziewczyny ze stolicy oglądają się za nim - zaczyna swoją opowieść Anna Gocławska. - Jemu w oko wpada Maria Winnicka, dwudziestopięcioletnia absolwentka germanistyki. Poznają się, spędzają razem czas. Niestety obowiązki wzywają - marynarz musi wypłynąć w kilkumiesięczny rejs. Maria zostaje w Warszawie. Myślę, że nawet za nim tęskni, choć nigdy mu się do tego nie przyzna. A gdy po powrocie on dzwoni, ona odbiera telefon i zmieniając głos, mówi, że Marii nie ma w domu. Stało się tak nie dlatego, że go nie chciała. Po prostu bała się mu powiedzieć, że będzie miała jego dziecko. Bała się, że ją odtrąci, może wyśmieje.
5 stycznia 1970 r. Maria rodzi córeczkę Anię. Mijają lata, mieszkają tylko we dwie. Matka nigdy nie wspomina o ojcu, a córka nie pyta, żeby jej nie zranić.
W 1997 r. Maria Winnicka umiera. - A ja zostaję sama i zaczynam rozpaczliwe poszukiwania człowieka może najważniejszego w moim życiu, którego nie znam nawet z imienia - mówi 36-letnia dziś Anna Gocławska.
O tym, że jej ojcem jest marynarz z "Wielkiej Gry", dowiedziała się od brata matki. - Moja mała córeczka często płakała. Ale uspokajała się, gdy w telewizji leciały teleturnieje. Wuj stwierdził: "Ma to po dziadku". Powiedział, że poznał mojego ojca, bo tamtej wiosny mama mu go przedstawiła. I że on coś wygrał w "Wielkiej Grze", ale to wszystko, co o nim wiadomo. Ten brak wiedzy spędza mi sen z powiek. Nie mam nawet pojęcia, czy pływał we flocie wojennej czy handlowej. Ale wierzę, że kiedyś go spotkam.
Anna Gocławska próbowała zdobyć informacje o przystojnym marynarzu w telewizji.
- Dotarłam do realizatorów "Wielkiej Gry" - producenta Andrzeja Madriasa i prowadzącej Stanisławy Ryster. Twierdzą, że po takim czasie nie ma szans, żeby odnaleźć jakikolwiek ślad. Pytałam w archiwum TV, ale nie przechowują wszystkich taśm sprzed trzydziestu siedmiu lat.
Kolega z policji pomógł pani Annie odnaleźć dawną przyjaciółkę mamy, która mieszka dziś w Sieradzu. Niestety, kobieta nie pamięta znajomego Marii Winnickiej. Efektu nie przyniosło też wertowanie starych gazet w Bibliotece Narodowej. Żadna nie odnotowała występu marynarza w teleturnieju.
Półtora roku temu Anna Gocławska z mężem i córką przeniosła się z Warszawy do Malmö w Szwecji. Od tej pory poszukiwania ojca prowadzi głównie przez internet: swoją historię opisuje na forach, tam prosi ludzi o pomoc.
- Myślałam nawet o hipnozie. Po co? Kiedy miałam 18 lat, mama jedyny raz wymieniła imię i nazwisko taty. Nie zapadły mi w pamięć, bo z jakiegoś powodu sądziłam wówczas, że to ojciec zostawił mamę. Wiele dałabym, by móc przypomnieć sobie to nazwisko. Znajomy podpowiedział mi hipnozę.
Pani Anna przypuszcza, że ojciec marynarz może pochodzić z Trójmiasta. - Może dzięki czytelnikom z Gdańska, Sopotu lub Gdyni czegoś się o nim dowiem, ktoś do mnie się zgłosi. Bardzo na to liczę. Wciąż nie tracę nadziei.
|
Opinie (41) 1 zablokowana
-
2006-12-18 23:54
Uda się - tak trzymaj !
Będzie OK !!!
- 1 0
-
2006-12-18 23:58
tak to jest z tymi tatusiami!
najpierw są, a potem znikają i ślad po nich zagina...- 0 1
-
2006-12-19 00:08
a to ci historia....
sama Łepkowska nie wymysliłaby takiego scenariusza, a tu ułożyło je ...samo życie
- 1 0
-
2006-12-19 01:59
miejmy nadzieje ze tatus jeszcze zyje
amen
- 1 0
-
2006-12-19 02:38
tak to jest ,ojca niema - dziecko jest...
- 0 1
-
2006-12-19 06:53
rozumiem to
bo sama miałam coś podobnego. Niestety mój tatuńcio nie okazał się człowiekiem zainteresowanym poznaniem córki tak więc...życzę powodzenia, ale również ostrożności. Nie wiązałabym z faktem poszukiwania tatusia zaraz takich emocji "najważniejszy człowiek w moim życiu" itp. - nie było go z takich czy innych względów i najważniejszy nie jest.
- 0 0
-
2006-12-19 07:42
Sama sobie winna
Gratulacje dla walniętej mamusi, że ukryła przed ojcem fakt poczęcia dziecka. A dla autorki, za brak ciekawości przez 37 lat (nawet jeśli by porzucił matkę). 25+37=62 lata, tyle powinien mieć ojciec.
- 0 1
-
2006-12-19 07:51
Zupełnie nieopodiwedzialna matka..
Zupełnie się zgadzam z A... nierozumiem... kłamie że nie ma jej w domu, bo boi się że ją odrzuci... sama go odrzuciał i skazała dziecko na półsierodztwo.... paranoja. O zmarłych źle sie nie mówi, ale mama p. Anny nie zachowała się normalnie :((( w sumie nie dizwię się, że chcialaby poznać ojca, pewnie też bym chciała. Jej życie skomplikowało się przez zwykłą głupote ...
Pozdrowienia i powidzenia dla p. Ani- 0 0
-
2006-12-19 08:20
Żenada
Co za beznadziejna wiadomość...Zaraz puszcze pawia
- 0 0
-
2006-12-19 08:28
a ja wiem kto jest ojcem!
posel Lyzwinski ;)
- 0 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.