- 1 Rowerzyści: nie dzwońcie na pieszych (616 opinii)
- 2 Pamiątka z wakacji jak wyrzut sumienia (36 opinii)
- 3 Na spacer po Trójmieście z przewodnikiem (16 opinii)
- 4 Dworzec PKS w Gdańsku: co dalej? (242 opinie)
- 5 Rekordzista dostał 5 mandatów (81 opinii)
- 6 Rusza wyczekiwana inwestycja na Witominie (68 opinii)
Ocena za wysiłek, a nie umiejętności
- Nasze zasady oceniania są dla dzieci mniej zdolnych, które jednak się starają i chcą mieć dobrą ocenę - uważa Katarzyna Dyguła, wicedyrektor Gimnazjum nr 16 w Gdańsku.
To prawdopodobnie jedyne w Gdańsku gimnazjum, które do sprawy podchodzi tak poważnie i gdzie rodzice musieli podpisać oświadczenie, że zostali poinformowani o nowym systemie ocen.
A jak jest gdzie indziej? - Moi koledzy traktują wuef jak przerwę na odrobienie zaległych lekcji, pogadanie z kolegami, pośmianie się z tych, co ćwiczą - mówi maturzysta z Liceum Ogólnokształcącego Jezuitów w Gdyni.
Aż 10 proc. uczniów pomorskich szkół jest na stałych zwolnieniach lekarskich, są klasy w których na wuefie nie ćwiczy połowa dzieci. To wyniki badań, które rok temu przeprowadziła gdańska "Solidarność" Oświaty.
System ocen, który ma to zmienić, nie wszyscy uważają za doskonały.
- To rozporządzenie z jednej strony może mieć pozytywne skutki, spowodować odblokowanie u uczniów, przełamanie obaw, ale z drugiej - może ich rozleniwić. Dlatego na ocenę z wychowania fizycznego powinny składać się pół na pół wyniki sprawdzianów, osiągnięcia ucznia i jego zaangażowanie, wysiłek, postępy. Takie postawienie sprawy, że liczy się przede wszystkim stosunek ucznia do lekcji, a nie jego wyniki ze sprawdzianów, może być demotywujące. Kiedy ktoś nie umie rzucać piłką, a wie, że nauczyciel przymknie oko na jego wyniki, nie podejmie wysiłku, żeby się tego nauczyć - uważa Małgorzata Lipowska, psycholog dziecięcy z Uniwersytetu Gdańskiego.
Szkoły mają różne sposoby, by zaktywizować uczniów. - Żeby zachęcić ich do ćwiczeń, umownie ustalamy, że każdy ma "na wyjściu" czwórkę - mówi Tomasz Zbierski, dyrektor Gimnazjum nr 6 w Gdańsku. - Co z nią zrobi, zależy od niego. Taka sytuacja jest dla ucznia psychologicznie lepsza. To specyficzny przedmiot, nie można uznać, że kto skacze wzwyż 1,8 m ma piątkę, a kto 1,2 m - dwóję, bo przecież nie każdy ma warunki, żeby w ogóle skakać. Mamy mniej zwolnień, mniej uczniów zapomina spodenek czy koszulek na w-f.
Opinie (90) ponad 50 zablokowanych
-
2007-09-14 10:40
a kto miał w szkole na wuefie "rzut piłeczką palantową"? kto pamieta ile trzeba było rzucić na "minimum"? wpisywać swoje życiowe osiągniecia, orły, sokoły, bażanty:-)
ja miałem chyba w okolicach 60 metrów- 0 0
-
2007-09-14 10:43
często - prawie jak zawsze; )
Mój w.f. nie był wciągający, odbębniała nauczycielka, odbębniała klasa. Ale tak jak mówisz, prędzej zdarzały się nieusprawiedliwone nieobecności. Z kolei dziecię, jak pobiegało po górkach lub pograło w gry - zadowolone;)
- 0 0
-
2007-09-14 10:44
co to jest piłeczka palantowa?;)))
- 0 0
-
2007-09-14 10:45
hmm chyba ok 10 sek - na 60 m /5 klasa podstawówki/ po biegu miałem mroczki przed oczami ale szybko doszedłem do siebie :)
- 0 0
-
2007-09-14 10:45
ja biegałam dobrze na 100-tke, puchłam na 300 metrów.
no i grałam w siatke w reprezentacji w szkole i na sks-ch , swoja droga to chyba oprócz lekkoatletyki, gralismy głownie w siatke.
no i jeszce rózne skoki-przez kozła itp. to było fajne.- 0 0
-
2007-09-14 10:48
no palantowa (jak tenisowa):-) do gry w palanta, chyba polską odmiane bejsbola
wybijało sie piłeczke palantem, a dalej nie pamietam hi hi hi starość nie radość
raz dostałem końcem kija pod oko i mamusia tak sie zdenerwowała, że zrobiła mi szlaban na palanta- 0 0
-
2007-09-14 10:54
Oprocz rzutu pileczka palantowa,
byly jeszcze w mlodszych klasach gry w "zbijaka" i w "dwa ognie".
Pileczka palantowa gralo sie rowniez w "zydka".
Zmiana nazwy pileczki z palantowej na tenisowa, nastapila chyba w epoce Wojciecha Fibaka.
Wczesniejszy tenis, byl chyba zbyt burzuazyjna dyscyplina sportu.- 0 0
-
2007-09-14 10:54
:-)
Mi zrobiła szlaban na piłkę nożną jak polazłem grać w lakierkach bo akurat dwa dni wcześniej trampki się rozpadły a tu taki ważny mecz z z klasą "A" . Nie ważne ,że lakierki też nie wytrzymały ważne że tym z "A" utarliśmy nosa .
- 0 0
-
2007-09-14 10:55
Dobrze biegałam i (dyscyplina pozaszkolna) dobrze pływałam, lepiej w długich dystansach. Ze szczególnych osiągnięć pamiętam grę w lotki (do tarczy), którymi trafiłam w kolegę. na szczęście w ramię;)
- 0 0
-
2007-09-14 10:58
w pierwszej klasie zapisano mnie do "zuchów"
na początku wszystko szło OK, ale kiedy razu pewnego w zimie wróciłem w mokrych do bólu nówka butach, mamusia również i tu położyła szlaban:-)- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.